Europejski Bank Centralny ogłosił, że w ramach walki ze skutkami pandemii koronawirusa rozpocznie program skupu aktywów wartych 750 mld euro. Program ma potrwać do końca roku i nosi nazwę: Pandemic Emergency Purchase Program (PEPP). W ramach PEPP będą skupowane obligacje państw strefy euro i dług korporacyjny. W programie zostaną uwzględnione również greckie obligacje, które pomijano w trakcie zakupów w ramach dotychczasowych programów QE.
– Nadzwyczajne czasy wymagają nadzwyczajnych działań. Nie ma limitów dla naszych zobowiązań wobec euro. Jesteśmy zdeterminowani, by wykorzystać pełny potencjał naszych narzędzi zgodnie z naszym mandatem – stwierdziła Christine Lagarde, szefowa EBC.
Naprawa błędów
Decyzja EBC o uruchomieniu programu skupu aktywów za 750 mld euro mocno kontrastuje z rozczarowującym posiedzeniem tego banku centralnego, które odbyło się w zeszłym tygodniu. EBC zostawił wówczas stopy procentowe bez zmian i ogłosił powiększenie programu QE (wartego 20 mld euro miesięcznie) o 120 mld euro, a także programy preferencyjnych pożyczek dla banków (w ramach mechanizmów LTRO i TLTRO). Uczucie rozczarowania pogłębiły też niezręczne wówczas słowa Christine Lagarde, błędnie odebrane przez rynki jako sygnał, że bank nie traktuje włoskiego długu jako priorytet. Ten błąd w komunikacji przyczynił się do tego, że rentowność włoskich obligacji dziesięcioletnich skoczyła z 1,25 proc. 12 marca do prawie 3 proc. 18 marca. W czwartek spadła do 1,7 proc.
Licząc łącznie z dotychczasowym programem QE, EBC będzie skupował obligacje za 116 mld euro miesięcznie.
– Nie wiemy, czy ktoś w EuroTower (siedzibie EBC) zadzwonił do Mario Draghiego, byłego prezesa EBC, ale ociąganie się z decyzjami już się skończyło. W krótkim terminie rynki finansowe i gospodarka wciąż będą zależne od tego, jak będzie rozwijała się pandemia i jakie środki podejmą rządy, by ją opanować. To zdeterminuje głębokość recesji. Strefa euro wreszcie jednak zrozumiała skalę kryzysu, co powinno ograniczyć załamanie i jest warunkiem wstępnym do szybkiego odbicia. Tak jak często w przeszłości, strefie euro (a w tym wypadku EBC) reakcja zajmuje trochę czasu – twierdzi Carsten Brzeski, ekonomista ING.