Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej
Ministrowie finansów państw Unii Europejskiej mają rozmawiać we wtorek, podczas telekonferencji, o unijnych działaniach stymulacyjnych. Dyskutowane mogą być pomysły tzw. koronaobligacji, czyli wspólnych obligacji dla wszystkich państw strefy euro mających częściowo finansować walkę z kryzysem. Jak na razie jednak pomysł emisji takich papierów wydaje się mało prawdopodobny.
Za emisją koronaobligacji opowiedziało się jak na razie 11 państw strefy euro, w tym Francja, Hiszpania i Włochy. Wyraźnie przeciwko niej były cztery państwa Eurolandu: Niemcy, Holandia, Austria i Finlandia. Sprzeciwiały się one podobnym pomysłom również w trakcie kryzysu w strefie euro. Wówczas jak i obecnie obawiały się one brania na siebie odpowiedzialności za długi państw z południa strefy euro. Tak samo jest i teraz. – Niemcy są gotowe na europejską solidarność, ale nie poprą koronaobligacji – stwierdził niedawno Olof Scholz, niemiecki minister finansów.
W samych Niemczech pojawiają się jednak wśród polityków i ekonomistów głosy za dopuszczeniem koronaobligacji. Na przykład sama Rada Doradców Ekonomicznych przy rządzie niemieckim jest podzielona w tej sprawie. – Tym co się liczy, jest wysłanie wyraźnego sygnału, że finansowanie jest zapewnione, a kraje strefy euro działają razem. Rząd nie powinien z góry odrzucać takich rozwiązań – uważa Achim Truger, członek Rady Doradców Ekonomicznych i zarazem wykładowca Uniwersytetu Essen-Duisburg.
Choć niemiecki tygodnik „Der Spiegel" donosił, że Komisja Europejska rozważa emisje obligacji mających wspierać systemy zasiłków dla bezrobotnych w krajach UE, to Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji, wypowiadała się przeciwko idei koronaobligacji. – Koronaobligacje to slogan. Stoi za nim jednak szersza kwestia gwarancji. Obawy Niemiec, a także innych krajów, w tej kwestii są uzasadnione – powiedziała von der Leyen w wywiadzie dla agencji DPA.