Tylko w marcu Chiny wyeksportowały 3,86 mld maseczek chirurgicznych, 37,5 mln sztuk innej odzieży ochronnej, 16 tys. respiratorów i 2,84 mln testów do wykrywania Covid-19. Wszystko wskazuje, że w kwietniu jeszcze więcej tego rodzaju towarów i sprzętu trafi w świat. Popyt na te środki ochrony osobistej (personal protective equipment, PPE) jest ogromny i dochodzi do tego, że poszczególne kraje walczą o zdobycie tych deficytowych towarów, wykupując je konkurentom sprzed nosa. Chińskie władze od czasu do czasu wysyłają do krajów bliskich sobie politycznie i gospodarczo transporty charytatywne z maseczkami i respiratorami, starając się w ten sposób przykryć fatalne wrażenie, jakie na świecie wywołały ich działania z pierwszych tygodni pandemii wirusa z Wuhanu. Dla wielu ludzi dostawy sprzętu medycznego stały się żyłą złota, którą bezwzględnie eksploatują. Na obecną pandemię nie narzekają i upłynniają na świecie nawet sprzęt, który nie zostałby wcześniej dopuszczony do użytku w Chinach.
Jak upłynnić produkcję
Zanim Chiny zaczęły zalewać świat swoimi maseczkami ochronnymi, same na potęgę sprowadzały je do siebie z innych krajów. Z oficjalnych danych chińskich służb celnych wynika, że między 24 stycznia a 29 lutego do Chin zaimportowano 2,46 mld sztuk medycznej odzieży ochronnej, w tym 2 mld maseczek. Masowe zakupy były dokonywane m.in. w krajach UE, w Australii, Brazylii czy nawet w Kambodży. W tym samym czasie chińskie władze ograniczyły eksport sprzętu medycznego. Według doniesień „New York Post" wysokiej rangi menedżerowie firm 3M i Honeywell skarżyli się administracji Trumpa, że w styczniu władze Chin zabroniły wysyłania do innych krajów respiratorów i odzieży ochronnej produkowanej w chińskich fabrykach tych spółek. – Oficjalne chińskie dane pokazują, że próbowano zmonopolizować globalny rynek takiej odzieży ochronnej jak rękawiczki, gogle i maski za pomocą ogromnie zwiększonych zakupów. W tym samym czasie Chiny, największy na świecie eksporter tego sprzętu, ograniczały eksport – stwierdził anonimowy oficjel z Białego Domu.
– Rozumiemy, że Chiny zaangażowały się w działania, które wzmacniały możliwości ich własnych producentów, ale zrobiły to też kosztem reszty świata. W czasie gdy popyt rósł z powodu kryzysu, Chiny ściągały wszystkie te produkty do swojego użytku – wskazuje Michael Wessel, komisarz w Amerykańsko-Chińskiej Komisji Przeglądu Bezpieczeństwa.
Zanim jeszcze koronawirus mocniej uderzył w Europę, Włochy wysłały do Chin duży transport maseczek i innej odzieży ochronnej. Nie zażądały za to żadnej zapłaty. Gdy pandemia zaczęła pustoszyć Włochy, Chiny pokazały, że odwzajemniają ten gest, i wysłały dostawę sprzętu medycznego. Reklamowały to jako wsparcie dla Italii. Później jednak wyszło na jaw, że Włosi musieli za sprzęt zapłacić. Brytyjski magazyn „The Spectator", powołując się na informatora z administracji Trumpa, doniósł natomiast, że sporą część sprzętu sprzedanego przez Chińczykom Włochom stanowiły rzeczy, które kilka tygodni wcześniej Włosi wysłali im bezpłatnie.
Dlaczego Chińczycy nie użyli sprzętu, który podarowali im Włosi? Bo sami w ciągu kilku tygodni bardzo mocno zwiększyli u siebie produkcję odzieży ochronnej. Według danych państwowej agencji prasowej Xinhua w połowie marca produkcją tego typu sprzętu zajmowało się w Chinach 31,1 tys. firm, czyli o blisko 1600 proc. więcej niż na początku roku. Dane Narodowej Rady Rozwoju i Reform mówią, że w połowie marca produkowano w Państwie Środka 200 mln maseczek ochronnych dziennie. Jednak tylko 600 tys. dziennie w standardzie FFP2 lub FFP3, zapewniającym największą ochronę. Chińskie spółki nadal mają problemy z wystarczającą produkcją materiałów na maseczki o odpowiednio wysokiej jakości. Proces certyfikacji produktów jest często prowadzony na skróty, a kontrolę jakości prowadzą zazwyczaj władze poszczególnych chińskich prowincji. Czasem są one powiązane finansowo z firmami produkującymi sprzęt ochronny .