Administracja Trumpa rozważa wprowadzenie czasowego zakazu importu ropy lub nałożenie na ten import bardzo wysokich ceł. Miałoby to stymulować ceny amerykańskiej ropy i wspierać krajowy przemysł wydobywczy. Tego typu zakaz uderzyłby przede wszystkim w Arabię Saudyjską. Do USA płyną obecnie tankowce wiozące 40 mln baryłek saudyjskiej ropy. Gdyby zakaz został wprowadzony, musiałyby zawrócić, a surowiec trafiłby na inne rynki.

„Moja wiadomość do Saudyjczyków: zawróćcie do cholery te tankowce!" – napisał na Twitterze republikański senator Ted Cruz.

Według danych firmy Clarksons Platou Securities ilość ropy znajdującej się na tankowcach wzrosła ze 160 mln baryłek w zeszłym tygodniu do 250 mln baryłek w tym tygodniu. Załamanie popytu na surowiec i kurczenie się miejsc do składowania surowca na lądzie prowadzi do tego, że wiele tankowców służy jako pływające magazyny ropy, na którą nie ma kupców.

Ropa gatunku WTI drożała w czwartek po południu nawet o 21 proc., jej cena przekraczała już 16 USD za baryłkę. Ropa gatunku Brent zyskiwała wówczas 8 proc. i kosztowała około 22 USD za baryłkę. Do wzrostu cen przyczyniły się m.in. groźby prezydenta USA mówiące o atakowaniu irańskich statków „nękających" amerykańskie okręty. Sytuacja na rynku jest nadal bardzo nerwowa. Paul Sankey, analityk Mizuho Banku, który wcześniej trafnie przewidział, że ceny ropy staną się w tym roku ujemne, twierdzi, że taki wstrząs może się powtórzyć. – Czy cena spadnie w przyszłym miesiącu do minus 100 USD za baryłkę? To bardzo możliwe – powiedział Sankey w rozmowie z agencją Bloomberga.

Tania ropa to cios dla budżetów wielu państw ją produkujących. Według agencji Fitch Arabia Saudyjska potrzebuje ceny ropy wynoszącej 91 USD za baryłkę, by zbilansować swój budżet. Dla Iraku to 60 USD, dla Iranu aż 195 USD, a dla Rosji 42 USD. Ale rosyjski resort finansów deklarował w marcu, że kraj wytrzyma cenę wynoszącą 25 USD za baryłkę przez dziesięć lat. HK