Dopłaty miałyby pomóc istotnej dla niemieckiej gospodarki branży motoryzacyjnej, która boryka się z załamaniem popytu. W kwietniu br. sprzedaż aut nad Renem zmalała o 61 proc. rok do roku, choć w drugiej połowie miesiąca salony sprzedaży były już czynne. To wynik nawet gorszy od marcowego, gdy sprzedaż zmalała o niespełna 40 proc. W całej UE w marcu, jak wynika z danych stowarzyszenia producentów aut ACEA, zarejestrowano o 55 proc. mniej nowych aut niż rok wcześniej.
W 2009 r. Niemiecki rząd przeznaczył na dopłaty do zakupu nowych aut, które przysługiwały pod warunkiem oddania na złom starego samochodu, około 5 mld euro. Nabywcy, którzy zutylizowali co najmniej dziewięcioletnie auto, kupując nowe albo roczne mogli liczyć na premię w wysokości 2,5 tys. euro.
Tamten program cieszył się ogromną popularnością. Limit dopłat, który rząd początkowo ustalił na 1,5 mld euro, szybko okazał się niewystarczający. Już w marcu 2009 r., w pierwszym miesiącu od uruchomienia dopłat utylizacyjnych, sprzedaż samochodów nad Renem skoczyła o 40 proc. rok do roku. Cały rok okazał się zaś pod tym względem rekordowy. W Niemczech sprzedaż aut sięgnęła 3,8 mln egzemplarzy, w porównaniu do 3,3 mln średnio w latach 2000-2008.
Problem w tym, że w 2010 r. sprzedaż się załamała do zaledwie 2,9 mln aut. Nie było to zresztą niespodzianką dla krytyków programu dopłat, którzy od początku wskazywali, że korzyść dla sektora motoryzacyjnego będzie krótkotrwała.
Takie głosy pojawiają się też dzisiaj. Pomysł, aby znów dopłacać do aut, budzi zresztą kontrowersje także z innych powodów.