Dane annualizowane (obrazujące zmianę w porównaniu z poprzednim kwartałem, ale liczone w tempie rocznym) pokazały spadek o 3,4 proc., po tym jak w IV kwartale gospodarka skurczyła się aż o 7,3 proc. Dwa spadki z rzędu oznaczają, że japońska gospodarka znalazła się w recesji już u progu pandemii. Średnia prognoz analityków zakładała spadek w I kwartale o 4,6 proc.
Konsumpcja prywatna w ujęciu kwartał do kwartału zmniejszyła się o 0,6 proc., a eksport spadł o 6 proc., najmocniej od 2011 r., czyli od katastrofy w Fukushimie.
Gospodarka japońska była osłabiona jeszcze przed pandemią koronawirusa. Do dużego spadku PKB w IV kwartale przyczyniła się podwyżka podatku od sprzedaży, tajfun oraz pogorszenie koniunktury w handlu międzynarodowym.
W Japonii liczba zakażeń koronawirusem i przypadków zachorowań na Covid-19 okazała się mniejsza niż w wielu państwach europejskich – pomimo że kraj ma bardzo duży odsetek ludzi starszych w populacji. Ograniczenia mające powstrzymać rozprzestrzenianie się koronawirusa były też tam w I kwartale łagodniejsze niż w większości państw Europy. Zostały natomiast zaostrzone w kwietniu i dlatego analitycy spodziewają się, że wpływ pandemii na PKB będzie dużo większy w II kwartale. Mediana prognoz zebranych przez Bloomberga mówi o spadku aż o 22 proc. w skali zannualizowanej.
– Spadek aktywności gospodarczej w I kwartale sugeruje, że wirus wymierzył już znaczący cios w marcu. To tylko wierzchołek góry lodowej. Kwiecień i maj okażą się dużo gorsze – twierdzi Tom Learmouth, ekonomista z Capital Economics.