– Choć nadal większość konsumentów nie jest gotowa, by kompletnie zrezygnować z kupowania dóbr z drugiego kraju, to wyniki sondażu wskazują na wzrost handlowego nacjonalizmu i rosnący niesmak wobec globalizacji w momencie, w którym obie gospodarki wychodzą z kryzysu koronawirusowego – twierdzi Apjit Walia, analityk Deutsche Banku.

Inny sondaż, przeprowadzony przez FTI Consulting, pokazał, że 78 proc. Amerykanów jest gotowych zapłacić więcej, jeśli dany produkt jest wytwarzany przez spółkę, która przeniosła produkcję z Chin do USA. 55 proc. uczestników tej ankiety odpowiedziało, że Chinom nie można ufać w kwestii wypełniania warunków umowy handlowej „pierwszej fazy". Umowa ta została podpisana w styczniu i przewiduje m.in. wzrost zakupów amerykańskich produktów przez Państwo Środka.

Prezydent USA Donald Trump oraz przedstawiciele jego administracji wielokrotnie w ostatnich tygodniach obwiniali Chiny za pandemię koronawirusa. Administracja zaostrzyła również niedawno sankcje przeciwko chińskiemu koncernowi Huawei, odcinając go od dostaw podzespołów elektronicznych wyprodukowanych za pomocą amerykańskich technologii. Władze USA myślą też o dotacjach dla firm przenoszących produkcję z Państwa Środka.

Relacje z Chinami stały się jednym z głównych tematów kampanii przed wyborami prezydenckimi w USA. O ile Trump porównuje pandemię do ataku na Pearl Harbor w 1941 r., o tyle jego demokratyczny rywal Joe Biden zarzuca prezydentowi, że prowadził zbyt łagodną politykę wobec Chin.

Władze Chin również coraz częściej uciekają się do działań, mogących być uznane za nacjonalizm gospodarczy. Niedawno nałożyły 80-proc. cło na australijski jęczmień (odbierały wcześniej połowę jego eksportu z Australii), co powszechnie uznano za wyraz niezadowolenia Pekinu z działań rządu w Canberze. Władze australijskie domagały się wcześniej międzynarodowego śledztwa w sprawie pochodzenia Covid-19. HK