– I co z tego? Jest mi przykro, ale co chcecie, bym zrobił? Mam na imię Mesjasz, ale nie umiem robić cudów – w ten sposób prezydent Brazylii Jair Messias Bolsonaro odpowiedział na pytanie o rosnącą liczbę zgonów na Covid-19 w jego kraju. Gdy mu to pytanie zadawano, według oficjalnych danych było w Brazylii prawie 5000 ofiar śmiertelnych koronawirusa. W zeszłym tygodniu ofiar śmiertelnych było już prawie 20 tys., a liczba zachorowań zbliżała się do 300 tys. Te dane mogą być mocno niepełne (kraj jest ludny i rozległy, a stosunkowo mało przeprowadza się w nim testów), ale nie ma wątpliwości, że Brazylia znalazła się w gronie krajów najmocniej dotkniętych pandemią. Bolsonaro od początku tego kryzysu przekonywał, że koronawirus nie jest żadnym zagrożeniem i że media „niepotrzebnie nakręcają histerię". – Brazylijczycy nigdy nie łapią żadnego wirusa. Widzicie, jak jakiś koleś wskakuje do kanału i nurkuje w nim? I nie jest zainfekowany – powiedział brazylijski prezydent.
Brazylia ma ustrój federalny, więc decyzje dotyczące wprowadzania kwarantanny były podejmowane tam przez władze poszczególnych stanów i samorządy miejskie. Jako pierwsze zareagowało wprowadzeniem ograniczeń pięć miast, w tym Rio de Janeiro, 18 marca. Bolsonaro cały czas jednak podważał ich politykę walki z pandemią, wzywał do zniesienia ograniczeń, popierał protestujących przeciwko kwarantannie i pojawiał się na wiecach bez maseczki chirurgicznej. W ciągu miesiąca doprowadził do dymisji dwóch ministrów zdrowia. Argumentował, że walcząc z „wirusową histerią", próbuje chronić gospodarkę. Jego strategia okazała się jednak dziurawa. Pandemia narasta, a wraz z nią straty gospodarcze.
Zawiedzione nadzieje
Prawdopodobnie Brazylia już jest pogrążona w recesji. Mediana prognoz analityków zebranych przez agencję Bloomberga mówi, że jej PKB spadnie w II kwartale o 6,5 proc. kw./kw., a najbardziej pesymistyczne prognozy mówią o spadku o 11,5 proc. Międzynarodowy Fundusz Walutowy spodziewa się, że w 2020 r. gospodarka Brazylii skurczy się o 5,3 proc. Brazylijski indeks giełdowy Bovespa stracił od początku roku ponad 30 proc., co plasuje go w gronie najgorszych w tym okresie indeksów świata. Narodowa waluta, czyli real, osłabła natomiast od początku stycznia o blisko 30 proc. wobec dolara – bardziej niż jakakolwiek inna waluta na świecie. Choć inwestorzy w zeszłym roku bardzo optymistycznie podchodzili do perspektyw gospodarczych Brazylii i wolnorynkowych reform wdrażanych przez administrację Bolsonaro (świadczył o tym optymizmie wzrost indeksu Bovespa aż o 31,6 proc.), to w tym roku wystawili Brazylii czerwoną kartkę. Czynnikiem, który o tym przesądził, była właśnie koronawirusowa katastrofa.
Gospodarka Brazylii przyjmuje ciosy nadchodzące z wielu stron. Nawet gdyby nikt nie chorował na koronawirusa w tym kraju, to i tak odczułby on skutki ekonomiczne pandemii. Przede wszystkim w miejscową gospodarkę mocno bije silna przecena na rynkach surowców. Na nią nakłada się załamanie w globalnej turystyce i ruchu lotniczym. Trudno się spodziewać, by turyści szybko zaczęli jeździć do kraju znajdującego się w światowej czołówce zachorowań na Covid-19. Same kwarantanny są również dotkliwe, ale ich stopień mocno się różni w zależności od miasta i od stanu. W niektórych regionach kraju ludzie przejmują się zasadami dystansowania społecznego o wiele mniej niż np. w Europie.