Ropa Brent drożała nawet do 43 USD za baryłkę, czyli jej cena również wzrosła do poziomu z pierwszego tygodnia marca. Poniedziałkowe zwyżki cen ropy to głównie reakcja na porozumienie państw OPEC+ przedłużające do końca lipca zakres obowiązywania skoordynowanych cięć produkcji surowca. Cięcia te mają wynosić 9,7 mln baryłek dziennie, a później, do końca roku, 7,7 mln baryłek dziennie. Impuls do wzrostu dała też Arabia Saudyjska, podwyższając ceny ropy sprzedawanej odbiorcom zagranicznym. Podwyżki sięgnęły od 3,7 do 7,3 USD za baryłkę i były największe od 20 lat.

Ropa WTI zdrożała przez ostatni miesiąc aż o 63 proc. W kwietniu jej cena dochodziła (w kontraktach na maj) do minus 37,6 USD za baryłkę. Mimo odbicia widocznego w ostatnich tygodniach ropa WTI kosztowała w poniedziałek o 35 proc. mniej niż na początku 2020 r.

Odbiciu cen ropy mocno pomaga stopniowe odmrażanie gospodarek po pandemii koronawirusa. Świadczy o tym choćby wzrost importu ropy do Chin, który sięgnął w maju 11,3 mln baryłek dziennie i był o 15 proc. większy niż w kwietniu.

Wzrost cen może skłonić producentów z USA do zwiększenia produkcji. Analitycy Citigroup spodziewają się, że wydobycie ropy łupkowej w USA odbije się przy cenach ropy WTI wynoszących 40–50 USD za baryłkę.

– Wyższe ceny ropy oznaczają, że w czerwcu i w lipcu może wrócić na rynek 1 mln baryłek dziennie – prognozuje Scott Sheffield, prezes firmy Pioneer Natural Resources. HK