Od marcowego dołka wzrósł już aż o 45 proc., a od historycznego rekordu z lutego dzieliło go we wtorek mniej niż 5 proc. Dow Jones Industrial, który zyskał od dołka z marca 48 proc., jest też bardzo bliski odrobienia strat poniesionych od początku roku. Do poziomu z końcówki 2019 r. brakowało mu we wtorek tylko nieco powyżej 3 proc., a do lutowego rekordu mniej niż 7 proc. Nasdaq Composite ustanowił już nowy rekord, a od początku roku wzrósł o blisko 11 proc.
Odbicie na amerykańskich giełdach było tak silne, że część analityków zaczyna kwestionować to, że w marcu indeksy weszły w rynek „niedźwiedzia". Co prawda od lutowego szczytu do marcowego dołka S&P 500 spadł o 34 proc. (co wypełnia definicję technicznego rynku „niedźwiedzia"), ale zdaniem części ekspertów to załamanie było zbyt krótkotrwałe, by uznać je oficjalnie za bessę. – Lepszym określeniem jest „atak paniki", a takich ataków jest dużo na rynkach – twierdzi rynkowy guru Ed Yardeni, szef firmy Yardeni Research. O ile wcześniej prognozował, że S&P 500 dojdzie do końca 2021 r. do poziomu 3500 pkt, o tyle teraz spodziewa się, że może to nastąpić o wiele wcześniej. Do takiego poziomu indeksowi brakuje tylko około 8 proc.
Amerykańskie indeksy giełdowe mocno odbiły się od marca, mimo że USA pogrążyły się w kryzysie gospodarczym. Według wyliczeń Narodowego Biura Badań Ekonomicznych (NBER) gospodarka USA w lutym oficjalnie weszła w recesję. Zakończył się wówczas okres ekspansji gospodarczej trwający prawie 11 lat. Teraz jednak inwestorzy liczą na poprawę sytuacji ekonomicznej, która będzie towarzyszyła stopniowemu odmrażaniu gospodarki. Rynkowi akcji mocno też pomogły działania stymulacyjne Fedu, takie jak nieograniczony program QE.
Analitycy Barclaysa radzą bogatym klientom inwestować w akcje amerykańskie zamiast w akcje z rynków wschodzących. – W porównaniu z USA gospodarki rynków wschodzących wyglądają na bardziej wrażliwe. Ich banki centralne mają mniejsze pole do manewru, rządy mogą nie być w stanie zapewnić nieograniczonego wsparcia, a rynki akcji mogą gorzej przyjąć spowolnienie gospodarcze – uważa Salman Haider, dyrektor zarządzający w Barclays Private Bank. HK