Druga fala podtapia chińskie ożywienie

Nowe ognisko koronawirusa w Pekinie pojawiło się wtedy, gdy chińskie drobne przedsiębiorstwa nabierały sił po kwarantannie.

Publikacja: 24.06.2020 12:55

W niektórych dzielnicach Pekinu przywrócono częściową kwarantannę. A przecież wirus miał być już pok

W niektórych dzielnicach Pekinu przywrócono częściową kwarantannę. A przecież wirus miał być już pokonany...

Foto: AFP

Jeśli wierzyć oficjalnym chińskim danym, to Państwo Środka znakomicie poradziło sobie z koronawirusem i znalazło się na drodze do solidnego ożywienia gospodarczego. Do połowy czerwca odnotowano w ChRL 84,4 tys. przypadków zachorowań na Covid-19 (czyli tylko o 25 tys. więcej niż w malutkiej Belgii) i 4,6 tys. zgonów na tę chorobę (trochę mniej niż w Szwecji i o ponad połowę mniej niż w Belgii). W liczącym ponad 20 mln mieszkańców Pekinie na Covid-19 oficjalnie zachorowało tylko ponad 700 osób, a zaledwie 9 zmarło. W Szanghaju od początku epidemii było mniej niż 700 zachorowań i jedynie 7 zgonów (gdy np. na Malcie na Covid-19 zmarło 9 osób, a na statku Diamond Princess – 13). Świat przeszedł do porządku dziennego nad tymi danymi i uznał, że Chiny poradziły już sobie z niewidzialnym wrogiem. Od czasu do czasu pojawiały się doniesienia o przywracaniu kwarantanny w niektórych miastach na północy kraju, ale mało kto się tym przejmował (bo mało kto potrafiłby pokazać te miasta na mapie).

Chiny konsekwentnie odmrażały gospodarkę, a że pandemia dotknęła je wcześniej niż Europę czy Amerykę, to wcześniej zaczęły też odczuwać ożywienie. PMI dla chińskiego przemysłu (liczony przez firmę Caixin i skupiający się na małych i średnich spółkach) sięgnął w maju 50,7 pkt, czyli najwyższego poziomu od stycznia. Przekroczył poziom 50 pkt, więc znów pokazuje na ekspansję w sektorze. Produkcja przemysłowa zwiększyła się w zeszłym miesiącu o 4,4 proc. r./r. PMI dla sektora usług skoczył z 44 pkt w kwietniu do aż 55 pkt w maju. Sprzedaż detaliczna, liczona miesiąc do miesiąca, rośnie już od lutego, a w maju zwiększyła się o 0,8 proc. Licząc rok do roku, spadła wówczas o 2,8 proc., ale spadek ten i tak był mniejszy niż w kwietniu (7,5 proc.) i w marcu (15,8 proc.).

Władze Chin poczuły się już na tyle pewnie, że pod koniec maja w Pekinie zebrał się chiński parlament. Do stolicy zjechały tysiące oficjeli z całego kraju, każdy ze swoją świtą. I nagle w Pekinie pojawiło się nowe ognisko koronawirusa. Na początku zeszłego tygodnia wprowadzono więc częściową kwarantannę w niektórych dzielnicach miasta, zamknięto szkoły, a później odwołano blisko 1300 lotów krajowych. Oficjalnie powiązano nowe ognisko z targiem Xinfadi. Szybko powiązano z nim również przypadki zachorowań w prowincjach Hebei, Liaoning, Syczuan i Zhejiang. Chiny zostały dotknięte kolejną falą zachorowań na koronawirusa. (Nie wiadomo jednak, czy można ją nazwać drugą falą, skoro część badaczy twierdzi, że wirus mógł rozprzestrzeniać się w Chinach już w październiku.) Czy stanowi ona jednak rzeczywiście poważne niebezpieczeństwo dla gospodarki chińskiej?

Lepiej przygotowani?

– Ponieważ Xianfadi jest największym rynkiem rolniczym w północnych Chinach, jego zamknięcie przyczyni się do wzrostu cen żywności oraz uderzy w biznesy restauratorów.

Powrót paniki może spowolnić tempo otwierania gospodarek w innych miastach, uderzyć w nastroje konsumentów i jeszcze mocniej zwiększyć bezrobocie – twierdzi Dan Wang, analityk z Economist Intelligence Unit. Jego ośrodek badawczy spodziewa się, że sprzedaż detaliczna w Chinach spadnie w tym roku o 8 proc. a stopa bezrobocia w miastach wzrośnie do 10 proc. (W maju wynosiła zaledwie 5,9 proc., ale nie uwzględnia ona 300 mln robotników migrantów, którzy najmocniej zostali dotknięci kryzysem. Analitycy firmy Zhongtai Securities szacowali w maju, że po uwzględnieniu tych ludzi prawdziwa stopa bezrobocia w Chinach mogła wynieść 20,5 proc.).

Większość analityków jest jednak jak na razie zgodna, że kolejna fala zakażeń koronawirusem nie powinna być takim ciosem dla gospodarki chińskiej jak poprzednia. Służby medyczne są bowiem o wiele lepiej przygotowane do poradzenia sobie z zagrożeniem niż kilka miesięcy temu. „Druga fala infekcji wirusowych będzie łatwiejsza do opanowania niż pierwsza, gdyż mamy do czynienia z ulepszonymi systemami śledzenia zachorowań i kontaktów osób zakażonych, a także testów, co powinno skutkować selektywnymi kwarantannami. To pozwoli na kontynuowanie aktywności gospodarczej przy ograniczeniu zagrożeń dla zdrowia publicznego" – piszą analitycy Morgan Stanley.

GG Parkiet

– To, co się stało w Pekinie, to tylko mała turbulencja w ogólnym trendzie gospodarczym. Nie rozlało się to na inne regiony – zapewnia Liu Wei, ekonomista z Akademii Luohan.

Narzędzia wsparcia

Przed pojawieniem się nowego pekińskiego ogniska koronawirusa część analityków podwyższała prognozy dla gospodarki chińskiej. Na przykład, o ile wcześniej firma badawcza Oxford Economics prognozowała, że PKB Chin wzrośnie w tym roku o 0,8 proc., o tyle niedawno podniosła tę prognozę do 2–2,5 proc. Mediana prognoz analityków zebranych przez agencję Bloomberga mówi, że w tym roku PKB Chin wzrośnie o 1,8 proc. W prognozach jest jednak widoczny bardzo duży rozstrzał. Najbardziej „bycze" z nich mówią o wzroście PKB Chin o 3,5 proc. (Norddeutsche Landesbank i Emirates NDB). Najbardziej „niedźwiedzie" o spadku o 3 proc. (Julius Baer). Wszystkie z tych prognoz zostały przygotowane od połowy maja do połowy czerwca. Oczywiście to, jak zmieni się w tym roku chiński PKB, będzie zależało m.in. od tego, jak Chiny poradzą sobie z kolejną falą pandemii, czy dojdzie do wznowienia wojny handlowej z USA i czy konflikt graniczny z Indiami przybierze groźniejsze oblicze. Ożywienie gospodarcze w Chinach będzie też zależne od popytu eksportowego na chińskie produkty, a z nim może być kiepsko (w maju chiński eksport spadł o 3,3 proc. r./r., choć spadek ten był mniejszy od prognoz). Spore znaczenie będzie miało też to, czy rzeczywiście przyspieszy przenoszenie produkcji z Chin w ramach dywersyfikacji globalnych łańcuchów dostaw. Ten kryzys bardzo wyraźnie pokazał przecież, że świat stał się zbyt zależny od dostaw wielu produktów z Państwa Środka.To, jaki wzrost gospodarczy będzie w Chinach w tym roku, jest również zagadką dla chińskich planistów. Władze nie wyznaczyły oficjalnego celu wzrostu, więc decydenci z prowincji nie za bardzo wiedzą, jakie dane mogą wywołać zadowolenie ich zwierzchników z Pekinu.

Ożywienie będzie również zależne od działań stymulacyjnych rządu chińskiego. A on jak na razie sięga po stare sztuczki, sprawdzone przy okazji poprzednich kryzysów. Stara się więc pobudzić gospodarkę za pomocą inwestycji publicznych. – Ożywienie było napędzane głównie dalszym wzrostem inwestycji infrastrukturalnych. W maju sięgnął on 10,9 proc. r./r. i 4,8 proc. w porównaniu z kwietniem – zauważa Lu Ting, ekonomista Nomury. Dane za maj pokazują też, że produkcja wyrobów stalowych wzrosła w Chinach o 6,2 proc. r./r. a cementu – o 8,6 proc. r./r. Sprzedaż ciężkich ciężarówek skoczyła o 61,6 proc. r./r., a wind – aż o 67,8 proc. r./r. Ta budowlana stymulacja powinna przynieść wzrost popytu na wiele surowców, co trochę pomoże niektórym gospodarkom wschodzącym. Tankowce z ropą znów ustawiają się w kolejkach do chińskich portów.

Władze pozwoliły prowincjom na wyemitowanie długu wynoszącego łącznie 4 proc. PKB kraju. Do tego dochodzą fiskalne działania stymulacyjne podejmowane na poziomie centralnym. O ile budżet na 2019 r. przewidywał deficyt wynoszący 2,8 proc. PKB, o tyle na ten rok przewiduje on 3,6 proc. PKB. Analitycy Coface spodziewają się jednak, że deficyt sięgnie 4,5 proc. PKB. „Wsparcie monetarne i fiskalne będzie skutkowało wzrostem zadłużenia. O ile rząd ogłosił, że będzie się skupiał na projektach związanych z infrastrukturą wysokich technologii, by uniknąć pułapek z przeszłości, to jest prawdopodobne również to, że zobaczymy wzrost zlewarowania sektorów powiązanych ze starym chińskim modelem rozwoju. Te sektory, takie jak budownictwo i transport, już mierzą się z dużym ryzykiem kredytowym" – pisze Carlos Casanova, ekonomista Coface. Przypomina też, że 17 marca Ludowy Bank Chin wprowadził moratorium na spłatę problematycznych pożyczek w bankach. „Spodziewamy się więc przyrostu takich pożyczek w sektorze bankowym, który już jest pod presją, o czym świadczyło przejęcie pięciu państwowych pożyczkodawców w 2019 r. To oznacza, że Ludowy Bank Chin może spotkać się z problemami z transmisją polityki pieniężnej, a cięcia stóp mogą być mniej efektywne" – dodaje Casanova.

Pamiętajmy jednak, że gospodarka Chin to nie tylko wielkie projekty infrastrukturalne i banki. Według danych przedstawionych przez premiera Li Keqianga w zeszłym roku 40 proc. chińskich gospodarstw domowych, czyli około 600 mln ludzi, miało średni miesięczny dochód rozporządzalny wynoszący zaledwie 957 juanów (537,5 zł). To ta grupa jest najmocniej narażona na kryzys. I z myślą o niej rząd zaczął promować mniej restrykcyjną politykę wobec ulicznych sprzedawców.

Gospodarka światowa
Opłaciła się gra pod Elona Muska. 500 proc. zysku w kilka tygodni
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka światowa
Jak Asadowie okradali kraj i kierowali rodzinnym kartelem narkotykowym
Gospodarka światowa
EBC skazany na kolejne cięcia stóp
Gospodarka światowa
EBC znów obciął stopę depozytową o 25 pb. Nowe prognozy wzrostu PKB
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka światowa
Szwajcarski bank centralny mocno tnie stopy
Gospodarka światowa
Zielone światło do cięcia stóp