Według stanu na 29 czerwca Chiny zakupiły co najmniej 73 mln baryłek ropy, które znajdują się na 59 statkach, które czekają na rozładunek na morzu u północnego wybrzeża kraju – wynika z danych ClipperData. Taka ilość ropy odpowiada około trzem czwartym globalnego popytu na ropę w ciągu całego roku.
Chiny, które są drugim co do wielkości konsumentem ropy naftowej na świecie, zdecydowały się na zwiększenie rezerw po krachu cen surowca. Ropa na tankowcach została kupiona w marcu i kwietniu, kiedy duża podaż w połączeniu z niskim popytem wywołała ogromne spadki. Przypomnijmy, że 20 kwietnia cena kontraktów terminowych na ropę spadła po raz pierwszy poniżej zera. Mimo że od kwietniowego dołka notowania odbiły, i tak nadal są na takim poziomie jak w 2016 r. Gatunek WTI od początku roku staniał o 34 proc., do 40 USD, a Brent o 36 proc., do 42,3 USD.
Według ClipperData liczba chińskich „pływających magazynów" – czyli statków z ropą, które czekają na wyładunek siedem lub więcej dni – wzrosła czterokrotnie od końca maja. – Jest to po prostu związane z zatłoczeniem terminali. Przybywa ich tak wiele, że nie mogą być wystarczająco szybko wyładowane – mówi Matt Smith, dyrektor ds. strategii surowcowej w ClipperData. Dodaje on, że trend ten może trwać, bowiem magazyny lądowe mają jeszcze sporo wolnego miejsca.
Chiny, druga co do wielkości gospodarka na świecie, w dużej mierze polegają na zagranicznej ropie naftowej. Dlatego sensowne jest, aby kraj gromadził zapasy ropy naftowej, gdy ceny są na niskim poziomie. Według S&P Global Platts chiński import ropy naftowej wzrósł w maju o 19 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim, do rekordowo wysokiego poziomu 11,3 mln baryłek. Ponadto analitycy przewidują, że import ropy do Chin w czerwcu również był rekordowy.