Większość walut państw naszego regionu była w końcówce zeszłego tygodnia mocniejsza wobec dolara amerykańskiego niż na początku roku. W porównaniu z początkiem stycznia najmocniej zyskał dinar serbski, który umocnił się o 3,3 proc. To prawie tyle, co zyskało w tym czasie euro (3,4 proc.) więcej niż jen (2,2 proc.).
Europejscy prymusi
Silniejsze wobec dolara w porównaniu z początkiem roku stały się też: leu rumuński, kuna chorwacka, lek albański, a także lew bułgarski i marka bośniacka (te dwie ostatnie waluty są powiązane kursowo z euro). Korona czeska wróciła natomiast na poziom z początku stycznia. Niewiele do tego brakuje złotemu i forintowi węgierskiemu. Polska waluta była w piątek po południu tylko o 0,2 proc. słabsza niż na początku roku, a węgierska o 1,5 proc. O ile w marcu, czyli w okresie największej paniki na rynkach, za 1 USA płacono prawie 4,30 zł,o tyle w piątek 1 dolar kosztował już tylko 3,79 zł.
Walutom państw naszego regionu wyraźnie sprzyja osłabienie dolara wobec euro. – Wyższe zakresy na głównej parze walutowej oznaczają słabszego dolara na większości zestawień, co wspiera wyceny walut rynków wschodzących. Pośrednio korzysta z tego również koszyk Europy Środkowo-Wschodniej. Złoty dodatkowo wsparty jest również krajowym makro, gdzie zarówno produkcja przemysłowa, jak i sprzedaż detaliczna za czerwiec wypadły zdecydowanie powyżej oczekiwań rynku. Z drugiej strony należy przytoczyć ostatnie sugestie RPP zakładające, iż mocniejszy złoty ogranicza tempo ożywienia w gospodarce – twierdzi Konrad Ryczko, analityk DM BOŚ.
– Gospodarki wschodzące Europy odbiją się mocniej z kryzysu koronawirusowego niż wiele innych gospodarek z różnych części świata. To Europa Środkowo-Wschodnia będzie przewodziła ożywieniu. Rządy odniosły tam sukces w spowalnianiu rozpotrzestrzeniania się wirusa, a wraz z luzowaniem restrykcji duże wsparcie w postaci polityki fiskalnej i pieniężnej będzie zapewniać silne odbicie aktywności – prognozuje William Jackson, ekonomista z firmy badawczej Capital Economics.