Lira turecka w ostatnich tygodniach seriami biła rekordy słabości. W piątek po południu za 1 dolara płacono już 7,57 liry – najwięcej w historii. Od początku roku osłabła już o 25 proc. wobec dolara. Spośród liczących się walut świata bardziej stracił w tym czasie tylko brazylijski real (27 proc.). W dłuższym terminie osłabienie liry jest jeszcze większe – przez minione pięć lat straciła 67 proc., a przez dziesięć lat – 78 proc. do dolara.
Eksperci coraz głośniej ostrzegają, że kryzys w Turcji uderzy również w strefę euro, a szczególnie w jej banki.
Kanał transmisyjny
Według danych bazylejskiego Banku Rozliczeń Międzynarodowych zaangażowanie hiszpańskich banków w tureckie aktywa wynosiło na koniec 2019 r. 64 mld USD. W przypadku banków francuskich wynosiło 24 mld USD, włoskich 21 mld USD, a niemieckich 9 mld USD. Co prawda spadło w porównaniu z 2018 r. – okresem poprzedniego dużego kryzysu walutowego w Turcji. Wówczas w przypadku banków hiszpańskich zbliżało się do 80 mld USD, a francuskich do 40 mld USD. Można też założyć, że od końca 2019 r. europejskie banki zdołały częściowo zmniejszyć swoje zaangażowanie w Turcji. Najprawdopodobniej jednak ekspozycja banków na Turcję nadal pozostaje bardzo znacząca.
– Istnieje ryzyko rozlania się kryzysu z Turcji po Europie za sprawą powiązań, jakie stanowi zaangażowanie europejskich banków w turecki system bankowy i tureckie spółki – mówi w wywiadzie dla Bloomberga John Floyd, szef działu strategii makroekonomicznej w firmie Record Currency Management.
Ten weteran branży funduszów hedgingowych – uważa się, że przewidział kryzys w Argentynie i azjatycki kryzys finansowy – przyznaje, że sprzedaje na krótko obligacje Hiszpanii, Włoch i Francji, spodziewając się, że kryzys turecki uderzy w banki z tych krajów.