W zeszłym roku Uber został pozbawiony tej licencji przez Transport for London, czyli urząd regulujący zasady działania londyńskiego transportu. Urząd ten uznał wówczas, że Uber dopuścił się wielu uchybień uderzających w bezpieczeństwo pasażerów. Wskazał on m.in., że błąd w systemach komputerowych Ubera pozwolił nieautoryzowanym kierowcom dodawanie swoich zdjęć do profili innych kierowców, podszywanie się pod nich, przyjmowanie ich zleceń i oszukiwanie klientów. Stało się tak aż w przypadku 14 tys. przejazdów.
Londyński sędzia Tan Ikram orzekł jednak w poniedziałek, że jest już wystarczająco dużo dowodów na to, że „Uber nie stanowi zagrożenia dla bezpieczeństwa publicznego". Uber ulepszył m.in. swój system weryfikacji kierowców. Orzeczenie sądu mówi, że spółka znów dostanie licencję, ale zarówno ona jak i Transport for London będą musiały spełnić kilka drobnych warunków.
- Ta decyzja jest potwierdzeniem oddania Ubera sprawom bezpieczeństwa. Będziemy nadal konstruktywnie pracować z Transport for London. Nie ma dla nas nic ważniejszego niż bezpieczeństwo ludzi używających aplikacji Ubera i pracujemy razem, by Londyn nadal był w ruchu – stwierdził Jamie Heywood, dyrektor generalny Ubera na Europę Północną i Wschodnią.
Decyzja londyńskiego sądu nie spodobała się jednak kierowcom „tradycyjnych" londyńskich taksówek. – Dzisiejsza decyzja to katastrofa dla Londynu. Uber wielokrotnie pokazał, że stawia bezpieczeństwo londyńczyków, swoich kierowców i innych użytkowników dróg niżej niż zyski. Niestety wygląda na to, że Uber jest zbyt duży, by go efektywnie regulować i zarazem zbyt duży, by upaść – uważa Steve McNamara, sekretarz generalny Stowarzyszenia Licencjonowanych Taksówkarzy.