Po godzinie 15:00 Joe Biden prowadził w Michigan nad Donaldem Trumpem przewagą 18 tys. głosów (0,4 pkt proc.) przy przeliczonych 94 proc. głosów w całym stanie. Rano wstępne wyniki wskazywały na przewagę Trumpa, ale Biden prowadził  później w głosach korespondencyjnych. Biden uzyskał również przewagę w Wisconsin i zachowywał ją w Nevadzie (wynosiła tam ona 8 tys. głosów przy zaledwie 67 proc. przeliczonych). Trump miał wciąż przewagę w Karolinie Północnej, Georgii oraz w Pensylwanii. Nawet jednak zdobycie wszystkich tych stanów wahających się dawałoby mu tylko 268 głosów elektorskich, przy 270 głosów elektorskich na Bidena. 270 głosów elektorskich wynik minimalny potrzebny do wygrania wyborów prezydenckich w USA. Przejęcie kontroli przez demokratów nad Senatem wydawało się natomiast mało prawdopodobne.

Początkowo rynki reagowały z optymizmem na spływające nad ranem wyniki cząstkowe niespodziewanie dające Trumpowi wyraźne szanse na zwycięstwo. Tokijski indeks giełdowy Nikkei 225 zyskiwał w ciągu środowej sesji nawet ponad 2 proc., a zamknął się 1,7 proc. na plusie. Niemal wszystkie azjatyckie indeksy zamknęły się lekko na plusie. Tracił za to juan chiński, który osłabł 0,8 proc. do dolara. Ropa  gatunku WTI drożała natomiast o blisko 3 proc., do prawie 39 USD za baryłkę.

Gdy wstrzymano liczenie głosów w części kluczowych stanów, niepewność na rynkach wzrosła. Część europejskich indeksów giełdowych umiarkowanie traciła więc po południu. Później jednak, gdy wzrosły szansę Bidena na zwycięstwo, na większości giełd Europy indeksy umiarkowanie rosły. Sesja w USA zaczęła się od solidnych zwyżek. Choć rynki wątpią w duży pakiet stymulacyjny, który mogliby zapewnić gospodarce demokraci, to mają nadzieję, że demokratyczny prezydent nie zdoła doprowadzić do znaczących podwyżek podatków ani do zaostrzenia regulacji wobec gigantów cyfrowych.