Według opublikowanych w czwartek prognoz KE, PKB strefy euro zmaleje w tym roku o 7,8 proc., po zwyżce o 1,3 proc. w ub.r. Choć Bruksela przyznaje, że druga dala epidemii Covid-19 w Europie, która popchnęła rządy do ponownego wprowadzenia ograniczeń aktywności ekonomicznej, będzie miała negatywny wpływ na gospodarkę, to w lipcu, gdy taki scenariusz nie wydawał się bardzo prawdopodobny, spodziewała się jeszcze głębszego spadku PKB w br., o 8,7 proc.
Zdecydowanie gorsze niż w lipcu są jednak prognozy KE na 2021 r. Obecnie oczekuje odbicia PKB strefy euro o 4,2 proc., zamiast o 6,1 proc. Nowością jest prognoza na 2022 r., gdy aktywność w gospodarce strefy euro ma się zwiększyć o 3 proc. Gdyby ten scenariusz się zrealizował, PKB unii walutowej na koniec 2022 r. byłby wciąż o 1 proc. mniejszy niż na koniec 2019 r.
Dlaczego odbudowa gospodarki po kryzysie miałaby być tak powolna? „Przyjęliśmy założenie, że środki ograniczające rozprzestrzenianie się wirusa zostaną w jakiejś formie utrzymane w całym horyzoncie prognozy. Po ich znaczącym zaostrzenia w bieżącym kwartale, w latach 2021 i 2022 będą stopniowo łagodzone" – tłumaczą analitycy KE.
Polska należy według KE do krajów, z którymi koronakryzys obejdzie się najłagodniej. W świetle aktualnych prognoz Brukseli, polska gospodarka skurczy się w tym roku o 3,6 proc., zamiast o 4,6 proc., jak sugerował raport tej instytucji z lipca, a w 2021 r. urośnie o 3,3 proc., zamiast o 4,3 proc.
W 2022 r. PKB Polski ma się zwiększyć o 3,5 proc., co oznaczałoby wzrost o 3 proc. w stosunku do 2019 r. To byłby wynik wyróżniający Polskę nawet w gronie państw z Europy Środkowo-Wschodniej. Przykładowo, PKB Węgier na koniec 2022 r. ma być o niespełna 2 proc. większy niż w 2019 r., a PKB Czech praktycznie się w tym czasie nie zmieni.