Chińscy giganci stali się zbyt wielcy

Niedawne uderzenie regulacyjne w internetowych potentatów w Państwie Środka to zarówno reakcja na ich praktyki rynkowe, jak i sposób na polityczne zdyscyplinowanie miliarderów z tej branży.

Publikacja: 30.11.2020 14:34

Foto: GG Parkiet

Ostatnie tygodnie nie były udane dla chińskich gigantów internetowych. Ich akcje zostały przecenione, a kapitalizacja spadła o dziesiątki miliardów dolarów. Papiery koncernu Alibaba Group, czyli chińskiego odpowiednika Amazona, straciły 13 proc. od październikowego szczytu. Inwestorów zaniepokoiło przede wszystkim zaostrzanie regulacji przez urzędy z Państwa Środka – publikacja nowej listy wytycznych w polityce antymonopolowej. Sygnałem alarmowym było już nagłe zawieszenie na początku listopada oferty publicznej spółki Ant Financial, która ze sprzedaży akcji na giełdach w Szanghaju i Hongkongu chciała uzyskać aż 37 mld USD (byłby to światowy rekord). Do wstrzymania IPO miały się w decydującym stopniu przyczynić ostrzeżenia, które na spółkę nałożyli regulatorzy. Czemu urzędnicy z Chin nagle zaczęli zaostrzać politykę wobec krajowych gigantów cyfrowych? Czym podpadły one rządowi?

Zbyt wielcy, by upaść

Przez ostatnie dwie dekady chińskie władze skupiały się na tym, by zapewnić dobre warunki do rozwoju narodowych czempionów internetowych. Z tego względu (i z uwagi na politykę cenzury informacji) blokowane są w Chinach takie popularne serwisy, jak Facebook, YouTube czy Twitter. W zwolnionej niszy zdołały urosnąć lokalni giganci, tacy jak Tencent czy Baidu. Z czasem zaczęły w Chinach działać podobne procesy jak w USA. Cyfrowi potentaci rośli w siłę, wchłaniając coraz większą część rynku. Przykładem jest Alibaba. Z kapitalizacją ponad 750 mld USD ta platforma kontroluje niemal trzy czwarte sprzedaży internetowej w Chinach i około 20 proc. sprzedaży detalicznej. W ostatnich latach koncern wykupywał też tysiące małych sklepów stacjonarnych.

Największe chińskie firmy internetowe stają się też, podobnie jak ich amerykańskie odpowiedniki, państwami w państwie. Stworzyły wokół swoich imperiów znaczące bariery uderzające w konkurencję. Gdy klienci kupują coś w należących do Alibaby sklepach internetowych Taobao i Tmall czy w sieci sklepów spożywczych Freshippo, nie mają możliwości płacenia za pomocą systemu WeChat Pay stworzonego przez koncern Tencent. WeChat Pay jest bowiem konkurencją dla Allipay, którego operatorem jest Ant Group, „siostrzana" spółka Alibaby. JD.com, wielki sklep internetowy, w którym ma udziały Tencent, nie przyjmuje natomiast płatności za pośrednictwem Allipay. WeChat, komunikator internetowy Tencentu, nie pozwala nawet na wklejanie linków do należących do Alibaby sklepów.

Internetowe giganty potrafią się też odgrywać na klientach, którzy korzystają z usług konkurencji. Galanz Group, największy na świecie producent mikrofalówek, pozwał w zeszłym roku Alibabę do sądu za to, że przekierowywał wyszukiwania dotyczące jego produktów w sklepie internetowym Tmall. Grupa Alibaba zastosowała taki chwyt, gdy Galanz Group zaczęła sprzedawać swoje produkty za pośrednictwem konkurencyjnej witryny Pinduoduo. Często zdarza się, że firmy chcące korzystać z internetowych aplikacji zakupowych dostają zakaz korzystania z aplikacji konkurencji. Tak jest choćby w przypadku restauracji. Rynek dostaw posiłków zamawianych przez internet został z grubsza podzielony między dwie aplikacje: Meituan i Ele.me. W pierwszej ma udziały Tencent, w drugiej Alibaba. Chińscy giganci internetowi wykorzystują też na ogromną skalę dane o zachowaniach swoich klientów, by ich nagradzać lub karać. W swoich aplikacjach oferują np. różne ceny za towary i usługi, zależnie od lojalności klienta. Jeden z dziennikarzy agencji Xinhua w ramach eksperymentu sprawdził za pomocą telefonów trzech różnych marek cenę pokoju hotelowego w tej samej witrynie internetowej. Uzyskał trzy różne ceny.

Wiele spośród tego typu praktyk ma być według nowych wytycznych uznawanych za nadużywanie pozycji rynkowej. – Ma to chronić mniejszych kupców. Mierzą się teraz z wyzwaniami zagrażającymi ich przetrwaniu, a duże platformy, takie jak Meituan, mogą poddawać ich presji – twierdzi Li Chengdong, prezes chińskiego think tanku Haitun.

Część analityków prognozuje, że zaostrzenie regulacji w długim terminie tylko w niewielkim stopniu zaszkodzi chińskim spółkom technologicznym. – Ostatnie działania regulacyjne nie sprawiają wrażenia, by coś miało zmienić długoletni trend prowadzący do tego, że chińskie spółki internetowe będą zdobywały coraz większy udział w rynku kosztem spółek działających offline – uważa Ray Farris, dyrektor inwestycyjny na Azję w Credit Suisse. Zwraca uwagę, że akcje tych firm zyskiwały na wieść o opracowaniu szczepionek na Covid-19, podczas gdy papiery podobnych amerykańskich firm traciły. – Silniejszy wzrost gospodarczy w Chinach będzie prowadził do silniejszego wzrostu w chińskim sektorze technologicznym – wskazuje Farris.

Drugie dno

Czemu jednak regulatorzy zabrali się do zaostrzania przepisów antymonopolowych akurat tuż przed gigantyczną ofertą Ant Group? Dlaczego dokonali sabotażu wyczekiwanego przez inwestorów IPO? Według „The Wall Street Journal" zrobili to po osobistej interwencji chińskiego prezydenta Xi Jinpinga. Zemścił się on w ten sposób na miliarderze Jacku Ma, założycielu Alibaby i zarazem głównym akcjonariuszu Ant Group. Jack Ma wygłosił bowiem 24 października w Szanghaju przemówienie, w którym stwierdził, że chiński system regulacyjny musi zostać zreformowany, bo blokuje innowacje. Xi rzekomo zażądał po tym dochodzenia w sprawie oferty publicznej Ant Group.

Czyżby więc chińscy giganci technologiczni stali się zbyt potężni w oczach przywódcy Chińskiej Republiki Ludowej? Nie zapominajmy, że Xi Jinping to człowiek, który zgromadził w Chinach największą władzę od czasów Mao i kazał oficjalnie uznać swoją myśl za jeden z fundamentów ustroju. Xi rządy zaczął od czystki wymierzonej w konkurencyjne frakcje Komunistycznej Partii Chin i nie zawahał się uderzyć w autonomię Hongkongu.

Regulacyjna zemsta na Jacku Ma w świetle dorobku Xi Jinpinga może być więc uznana za „delikatne skarcenie". Gdy we wrześniu 2019 r. Ma rezygnował z dalszych rządów w Alibabie, spekulowano, że był to skutek nacisków frakcji Xi Jinpinga. Guo Wengui, kontrowersyjny chiński miliarder przebywający na emigracji, twierdził, że Jackowi Ma grożono więzieniem za rzekomą korupcję. Xi Jinping wyraźnie nie toleruje osób, które pozwalają sobie na dużą niezależność w polityce czy biznesie.

 

Alibaba Group – od handlu po sztuczną inteligencję

Alibaba Group to holding będący potentatem w handlu internetowym. W 2019 r. miał 56,1 mld USD przychodów. Alibaba zajmuje się jednak nie tylko handlem online. Działa też de facto jako firma venture capital i mocno angażuje się w badania, m.in. nad sztuczną inteligencją. W 2014 r. przeprowadziła w Nowym Jorku ofertę publiczną wartą 24 mld USD. Jest też notowana na giełdzie w Hongkongu. Jej kapitalizacja sięga 751 mld USD, co plasuje ją pod tym względem na szóstym miejscu na świecie. HK

Baidu – chińska, mniejsza wersja Google'a

Baidu to spółka założona w 2000 r. przez Robina Li i Erica Xu jako chińska wyszukiwarka internetowa. Jest obecnie czwartą pod względem popularności witryną internetową na świecie. Spółka oferuje też wiele innych usług, m.in. mapy internetowe, przechowywanie plików w chmurze czy chiński odpowiednik Wikipedii. W 2007 r. stała się pierwszą chińską spółką w indeksie Nasdaq 100. Przychód Baidu za 2019 r. wynosił 15,4 mld USD. Jej kapitalizacja na giełdzie nowojorskiej to 46 mld USD. HK

Tencent – potęga internetowa o wielu obliczach

Tencent Holdings to największa na świecie spółka produkująca gry online, a przy tym potentat na rynku mediów społecznościowych, handlu internetowego, muzyki, produkcji filmów i komiksów. Należy do niego m.in. Weibo, czyli chiński odpowiednik Twittera. Tencent działa od 1998 r. i ma siedzibę w Shenzen. Jego kapitalizacja sięga 718 mld USD (Tencent Holdings był pierwszą spółką azjatycką, która przekroczyła 500 mld USD kapitalizacji). Przychód grupy za 2019 r. wyniósł 54,1 mld USD. HK

JD.com – sklep online dysponujący wielką flotą dronów

JD.com zaczynał działalność w 1998 r. jako pekiński sklep sprzedający dyski komputerowe, a obecnie jest jednym z największych sklepów internetowych na naszej planecie. Dysponuje największym na świecie systemem dostaw za pomocą dronów. Dużo inwestuje też w pojazdy autonomiczne oraz sztuczną inteligencję. 20 proc. udziałów JD.com posiada Tencent Holdings. Kapitalizacja spółki to 138 mld USD, a firma jest notowana w Nowym Jorku i Hongkongu. Jej przychód w 2019 r. sięgnął 82,9 mld USD. HK

Xiaomi – nie tylko producent tanich smartfonów

Xiaomi jest najpopularniejszą marką smartfonów w Chinach. Spółka ta jest czwartym pod względem wielkości producentem tych urządzeń na świecie. Oprócz nich produkuje też laptopy, tablety, inteligentne AGD oraz aplikacje. Działa od 2010 r. i ma siedzibę w Pekinie. Od 2018 r. jest notowana na giełdzie w Hongkongu, a jej kapitalizacja wynosi 83 mld USD. Jej przychód za 2019 r. sięgnął 31,3 mld USD. Razem z Baidu, Alibabą i Tencentem tworzy BATX, czyli grupę wiodących spółek technologicznych z Chin. HK

Gospodarka światowa
Opłaciła się gra pod Elona Muska. 500 proc. zysku w kilka tygodni
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka światowa
Jak Asadowie okradali kraj i kierowali rodzinnym kartelem narkotykowym
Gospodarka światowa
EBC skazany na kolejne cięcia stóp
Gospodarka światowa
EBC znów obciął stopę depozytową o 25 pb. Nowe prognozy wzrostu PKB
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka światowa
Szwajcarski bank centralny mocno tnie stopy
Gospodarka światowa
Zielone światło do cięcia stóp