Nadzieja nadal daje mocne paliwo do zwyżek

Nadzieje związane ze szczepionkami oraz wsparciem fiskalnym podtrzymują falę globalnego optymizmu, która unosi też akcje polskich spółek.

WIG20 przebił w piątek poziom 1,9 tys. pkt i znalazł się najwyżej od lutego. Wzrósł o ponad 3 proc. do prawie 1,95 tys. pkt.

Od dołka z marca zyskał już niemal 55 proc., ale wciąż mu brakuje 7 proc., by wrócić na poziom z końcówki 2019 r. W ostatnich tygodniach wyraźnie korzystał on z fali globalnego optymizmu, która zalewała giełdy m.in. w związku z nadziejami na skuteczne szczepionki przeciwko Covid-19. Większość europejskich indeksów giełdowych lekko więc rosła w piątek po południu. Amerykański indeks S&P 500 zaczął zaś sesję od zwyżki o 0,3 proc. Dzień wcześniej ustanowił on nowy rekord – podobnie jak Nasdaq oraz globalny indeks MSCI All Country World.

Kluczowa stymulacja

Inwestorzy mają nadzieję na przyjęcie w USA nowego pakietu stymulacyjnego. Demokraci wysyłali sygnały, że mogą rozmawiać o propozycji opiewającej na 908 mld USD przygotowanej przez umiarkowanych senatorów z Partii Republikańskiej i Partii Demokratycznej. Nancy Pelosi, demokratyczna przewodnicząca Izby Reprezentantów stwierdziła po spotkaniu z sekretarzem skarbu Stevenem Mnuchinem, że Kongres może zająć się ustawą stymulacyjną przed 11 grudnia.

– Wygląda na to, że przywódcy demokratów nie obstają już przy pakiecie stymulacyjnym wartym wiele bilionów dolarów, a to zwiększa prawdopodobieństwo tego, że porozumienie może zostać zawarte przed końcem roku – twierdzi Jan Hatzius, główny amerykański ekonomista Goldman Sachs.

GG Parkiet

– Postępy przy szczepionkach i w kwestii stymulacji fiskalnej będą przeważać nad krótkoterminową niepewnością i przyczyniać się do zwyżek na giełdach – uważa Mark Haefle, dyrektor inwestycyjny w UBS Global Wealth Management.

Amerykańskie akcje są już bardzo drogie w kontekście historycznym. Mówi o tym stworzony przez noblistę Roberta Shillera współczynnik Cape, mierzący wskaźnik C/Z z okresu ostatnich dziesięciu lat. Dla indeksu S&P 500 sięga on obecnie 33,4 pkt, czyli jest wyższy niż np. we wrześniu 1929 r., czyli tuż przed wielkim krachem na Wall Street (wynosił 32,5). W ostatnich 140 latach był on wyżej tylko raz – w trakcie bańki internetowej z lat 1998–2001. W trakcie marcowej paniki na rynkach spadł natomiast w okolice 25.

Czy jednak wysoki współczynnik Cape powinien być powodem niepokoju dla inwestorów? – Odkąd Cape osiągnął poprzedni szczyt w styczniu 2018 r., wzrósł o ponad 30 proc. Gdy największe spółki na świecie wykazują tak duży poziom wzrostu, można się zastanawiać, czy tradycyjne mierniki wycen, takie ja Cape, nie są już przestarzałymi metodami przewidywania stopy zwrotu – ocenia Laith Khalaf, analityk z firmy AJ Bell.

Powrót zainteresowania

Dodatkowa stymulacja gospodarcza w USA może przyczynić się do dalszego osłabienia dolara, a to powinno wspierać rynki wschodzące. Indeks MSCI Emerging Markets znalazł się w piątek najwyżej od stycznia 2018 r., czyli od poziomu sprzed eskalacji amerykańsko-chińskiej wojny handlowej.

Zwyżki na niektórych rynkach wschodzących są wspierane przez wzrost cen ropy naftowej. Kraje OPEC+ porozumiały się w sprawie podwyżki limitów produkcyjnych w styczniu o 500 tys. baryłek dziennie. Będzie ona mniejsza niż się spodziewano, więc cena ropy gatunku WTI wzrosła w piątek do prawie 47 USD za baryłkę. Była jednak o 25 proc. niższa niż na koniec 2019 r.

– Myślę, że rynki wschodzące są teraz mocno niereprezentowane w portfelach. Dane historyczne pokazują, że inwestorzy przeznaczali zwykle 9 proc. swoich portfeli na akcje z rynków wschodzących. Obecnie ta alokacja wynosi około 7 proc. Myślę więc, że jest spora przestrzeń do nadrobienia przez rynki wschodzące w 2021 r. – uważa Joyce Chang, szefowa działu globalnych analiz w JPMorgan Chase.