Spółki będą mogły więc sprzedawać swoje akcje bezpośrednio inwestorów podczas aukcji otwarcia na NYSE. Dotychczas mogły to robić w bardzo ograniczonym zakresie. Nie sprzedawano w ten sposób nowych akcji. Ta forma zbierania kapitału była więc rzadka i stosowano ją głównie jako rodzaj nagrody dla inwestorów wspierających spółkę od dłuższego czasu. Zdecydowały się j na nią m.in. serwis muzyczny Spotify i spółka Slack (oferująca komunikator internetowy).
- To prawdziwa innowacja dla naszych rynków kapitałowych, wyrównująca pole gry dla zwykłych inwestorów i zapewniająca spółkom kolejną drogę wejścia na rynku, w momencie, gdy potrzebujemy takiej nowości – stwierdziła Stacey Cunningham, przewodnicząca NYSE.
Przedsiębiorcy i finansiści z Doliny Krzemowej od lat domagali się poluzowania przepisów dotyczących direct listingów. Opierała się przeciwko temu jednak część inwestorów. Gdy w sierpniu NYSE przedstawiła propozycję dotyczącą pozwolenia na sprzedaż nowych akcji za pomocą procedury direct listing, Rada Inwestorów Instytucjonalnych zwróciła się do SEC, by to zablokować. Organizacja ta wskazywała, że przeprowadzanie direct listingów na rynku głównym NYSE naraziłoby inwestorów na dużo większe ryzyko niż podczas tradycyjnych ofert publicznych. Regulator nie zgodził się jednak z tym argumentem.
Direct listing pozwoli spółkom oszczędzić na opłatach i prowizjach dla banków organizujących oferty publiczne. Prowizje te idą czasem w dziesiątki milionów dolarów. Wyeliminuje też problem dużych różnic pomiędzy cenami w ofercie i w trakcie debiutu. Przy mocno wyczekiwanych ofertach te różnice bywają ogromne. Gdy swoje akcje sprzedawała spółka Airbnb, organizatorzy oferty wycenili je na 68 USD za sztukę, a w momencie debiutu kosztowały one 146 USD.