Jednym z powodów tego, że indeksy giełdowe biły w ostatnich tygodniach rekordy, jest to, że inwestorzy nastawiają się na silne odbicie gospodarcze w USA napędzane stymulacją fiskalną i monetarną. Stymulacja monetarna była uznawana za pewnik od wielu miesięcy. Wszak nic nie wskazuje, by Fed miał w nadchodzących miesiącach ograniczać program QE. O podwyżkach stóp można zapomnieć na dłuższy czas. Stymulacja fiskalna była mniej pewna. 5 stycznia demokratom udało się jednak odbić z rąk republikanów dwa mandaty senackie w Georgii. Będą mieć więc w swoich rękach Biały Dom, Izbę Reprezentantów i Senat. Co prawda podział sił w Senacie będzie wynosił 50:50, ale w momentach klinczu będzie decydował głos wiceprezydent Kamali Harris. Choć przejęcie kontroli przez demokratów wywołuje obawy przed podwyżkami podatków i zaostrzaniem regulacji, to jednak są one przytłumione przez nadzieje na powstanie wielkiego pakietu stymulacyjnego. Pakietu, który może nałożyć się na odreagowanie gospodarki po pandemii i sprawić, że PKB wystrzeli w nadchodzących kwartałach. Czy jednak ożywienie gospodarcze w USA będzie szybsze niż w Europie?
Czas na wsparcie
– Nie mamy czasu do stracenia. Musimy działać i musimy działać teraz – mówił w czwartek wieczorem prezydent elekt Joe Biden, ogłaszając swój pakiet stymulacyjny. Chce on przepchnąć w Kongresie ustawę, którą roboczo nazwał „amerykańskim planem ratunkowym". Proponowany przez niego pakiet opiewa na 1,9 bln USD. Ma więc być tylko o około 300 mld USD mniejszy od rekordowego pakietu przyjętego w ustawie CARES wiosną zeszłego roku. Będzie też o 1 bln USD mniejszy od pakietu zawartego w forsowanej w zeszłym roku przez demokratów ustawie HEROES, która nie została przyjęta w Senacie.
Projekt Bidena przewiduje m.in. wypłatę znacznej większości Amerykanów po 1400 USD w czekach stymulacyjnych (wypłata będzie zależna od kryterium dochodowego). Będzie to uzupełnienie wypłat uwzględnionych w uchwalonym w grudniu pakiecie stymulacyjnym. Wówczas Kongres zgodził się na wysłanie Amerykanom po czeku stymulacyjnym opiewającym na 600 USD. Federalny dodatek do zasiłków dla bezrobotnych ma być powiększony z 300 USD tygodniowo do 400 USD tygodniowo. Jego wypłata ma być przedłużona do września. Dotychczas obowiązujące przepisy pozwalały na ich wypłacanie do połowy marca. Moratorium na eksmisje również ma być przedłużone do września. Biden chce również podwyższenia federalnej płacy minimalnej z 7,25 USD do 15 USD za godzinę. (Ta propozycja raczej nie spodoba się Partii Republikańskiej, gdyż jest postrzegana jako zbyt mocno uderzająca w prywatne przedsiębiorstwa). 350 mld USD z pakietu ma trafić do władz stanowych i lokalnych, 170 mld USD do szkół, 50 mld USD do programu testów na Covid-19, a 20 mld USD na wsparcie programu szczepień. Propozycje Bidena chwali zarówno Amerykańska Izba Handlu, jak i lewicowy senator Bernie Sanders. Wygląda na to, że pakiet zostanie przyjęty w nadchodzących tygodniach przez Kongres, choć zostanie pewnie nieco zmodyfikowany i zmniejszony.
Opowieść o dwóch gospodarkach
Snucie prognoz gospodarczych jest ze względu na pandemię obarczone dużo większym ryzykiem niż dawniej. Nie przeszkadza analitykom próbować zgadywać, jaki może być wzrost gospodarczy w USA, ale pomiędzy skrajnymi prognozami jest duża przepaść. Najbardziej pesymistyczna z nich (autorstwa ekonomistów UniCreditu) mówi o 1,8 proc. wzrostu PKB w 2021 r. Najbardziej optymistyczna (EconForecaster) aż o 7,4 proc. zwyżki. Mediana przewidywań analityków, zebranych przez agencję Bloomberga, wskazuje na 4 proc. wzrostu gospodarczego w tym roku. Międzynarodowy Fundusz Walutowy spodziewa się 3,1 proc. wzrostu, Komisja Europejska 3,7 proc., a Fed 4,2 proc. Jak to wygląda w porównaniu z prognozami dla strefy euro? Wahają się one od 2,7 (ABN Amro) do 6,2 proc. (UBS), a mediana mówi o 4,7 proc. Europejski Bank Centralny spodziewa się 3,9 proc. wzrostu, Komisja Europejska 4,2 proc., a MFW 5,2 proc. Jeśli wierzyć prognozom, strefa euro ma szanse, by rozwijać się w tym roku szybciej od USA. Ale będzie to wzrost z niższej bazy. Mediana szacunków analityków wskazuje bowiem, że gospodarka USA skurczyła się w 2020 r. o 3,5 proc., a strefy euro aż o 7,3 proc.