Amerykański indeks S&P 500 zyskał od wyborów prezydenckich do dnia zaprzysiężenia Joe Bidena na prezydenta USA aż 12,8 proc. Mocniej urósł tylko w okresie pomiędzy wyborami i zaprzysiężeniem Herberta Hoovera, na przełomie 1932 i 1933 r. (Miał wówczas jednak więcej czasu na zwyżki, gdyż zaprzysiężenie prezydenta do 1937 r. odbywało się 4 marca, a dopiero od 1941 r. dochodzi do niego 20 stycznia.) Po wyborze w 2016 r. Donalda Trumpa zwyżka S&P 500 do dnia inauguracji prezydentury sięgnęła 6,2 proc. Po wyborze Baracka Obamy na drugą kadencję wyniosła 4 proc., po pierwszej jego wygranej indeks stracił 19,9 proc.
Pretekst do zwyżek
Zwyżkom na amerykańskich giełdach niewiele przeszkadzały w ostatnich miesiącach kontrowersje dotyczące wyborów prezydenckich, zamieszki na Kapitolu ani rosnąca liczba zachorowań na Covid-19. Inwestorów bynajmniej nie zniechęciło również przejęcie władzy przez demokratów nad Senatem, co zwiększa prawdopodobieństwo podwyżek podatków. Janet Yellen, była szefowa Fedu, która została nominowana na stanowisko sekretarza skarbu, podczas wtorkowego przesłuchania w Senacie zadeklarowała, że podatki mogą w USA wzrosnąć, gdy kraj się upora z pandemią. Nie wywołało to jednak negatywnych reakcji na rynkach. Inwestorzy większą uwagę zwracali na słowa Yellen o gotowości do stymulacji gospodarczej na dużą skalę.
– Rynki finansowe cierpią nieraz na pewien niedosłuch – albo coś pominą, albo czegoś nie zauważą, ale i też niektóre rzeczy będą pamiętać bardzo dobrze, zwłaszcza lubując się w różnego rodzaju ogólnikach. Wystąpienie Yellen było bezbarwne, ale rynki już wcześniej miały dobry podkład w postaci przecieków o wezwaniu do działania „na wielką skalę". To dobrze brzmi i przede wszystkim działa na wyobraźnię – twierdzi Marek Rogalski, główny analityk walutowy DM BOŚ.
– Są spekulacje, że Biden ogłosi duże plany inwestycyjne w nadchodzących tygodniach, które mogą dotyczyć zielonej energii, edukacji oraz infrastruktury. Traderzy widzą, że głównodowodzącym największej gospodarki świata będzie bardziej obliczalny człowiek, a niewielu będzie tęsknić do często nerwowych zachowań Trumpa – uważa David Madden, analityk CMC Markets.