Bolsonaro postanowił w piątek, że nowym prezesem koncernu Petrobras będzie gen. Joaquim Silva e Luna, były minister obrony, który od 2019 r. kieruje państwową elektrownią wodną w Itaipu. Zastąpił on Roberto Castello Branco, wykształconego na Uniwersytecie Chicagowskim ekonomistę, który kierował Petrobrasem przez dwa lata. Castello Branco naraził się prezydentowi podwyżką cen oleju napędowego o 15 proc., do której doszło w zeszłym tygodniu. Bolsonaro uznał, że taka podwyżka uderza w jego elektorat, mógł również zaniepokoić się groźbą strajku kierowców ciężarówek.
– To jest sygnał, że polityka może pójść w złym kierunku – wskazuje Brendan McKenna, analityk Wells Fargo.
Dotychczas administracja Bolsonaro była uznawana za prowadzącą politykę wolnorynkową i przyjazną biznesowi. Zapowiedzi prezydenta dotyczące dalszych zmian w działaniu spółek skarbu państwa są jednak odbierane przez część inwestorów jako zapowiedź prowadzenia bardziej „populistycznej" polityki gospodarczej.
– W najlepszym scenariuszu skończy się jedynie na łagodnej interwencji, mającej na celu regulowanie cen. Jednakże cios w wiarygodność będzie wystarczająco duży, by pojawił się sceptycyzm co do programu reform i obawy dotyczące trzymania się rozsądnej polityki fiskalnej i pieniężnej. W najgorszym wypadku możemy mieć do czynienia z powrotem do populistycznej polityki z początku zeszłej dekady. To oznaczałoby trudne do podtrzymania pakiety stymulacyjne, politykę pieniężną tolerancyjną wobec inflacji oraz rosnącą nierównowagę mikro- i makroekonomiczną, która doprowadziła do głębokiej recesji w latach 2015–2016 – uważa Adriana Dupita, ekonomistka z Bloomberg Economics.