Bank Japonii to jeden z banków centralnych notowanych na giełdzie. (Inny są m.in.: Szwajcarski Bank Narodowy oraz grecki bank centralny.) 55 proc. jego udziałów znajduje się w rękach rządu, a do inwestorów indywidualnych należy 40 proc. Inwestorzy indywidualni posiadający akcje japońskiego banku centralnego nie posiadają prawa głosu na jego walnym zgromadzeniu, a dywidendy, które dostają są dosyć małe. Akcje Banku Japonii w ostatnich latach nie cieszyły się więc popularnością wśród inwestorów.

- Nie powinno się traktować udziałów Banku Japonii jak normalnych akcji. To nonsens. Ale ponieważ wzrost ich kursu jest napędzany przez inwestorów detalicznych, to pokazuje nastroje w tej grupie - twierdzi Norihiro Fujito, główny strateg inwestycyjny w Mitsubihi UFJ Morgan Stanley Securities.

W przeszłości niektórzy inwestorzy traktowali posiadanie akcji Banku Japonii jako symbol prestiżu. Zdarzało się, że pojedyncze akcje oprawiali w ramkę i zawieszali na ścianie swojego gabinetu. W 1989 r., w szczycie bańki spekulacyjnej jedna akcja Banku Japonii kosztowała nawet 745 tys. jenów. W poniedziałek kurs dochodził do 33 tys. jenów (1161,9 zł).

Duży wzrost kursu akcji japońskiego banku centralnego wywołał spore zdziwienie wśród wielu użytkowników mediów społecznościowych. Spora część z nich była zaskoczona tym, że Bank Japonii jest notowany na giełdzie.