Rentowność amerykańskich obligacji dziesięcioletnich lekko rosła w piątek po południu, po tym jak dzień wcześniej sięgnęła poziomu 1,7 proc. Jej skok, wywołany przeświadczeniem inwestorów, że Fed dopuści do inflacji wyższej od celu, był impulsem do czwartkowego spadku indeksu Nasdaq Composite aż o 3,1 proc. Piątkową sesję indeks także zaczął na minusie.
Na większości europejskich giełd trwała natomiast umiarkowana wyprzedaż. Silniej dotknęła wcześniej Azji. Chiński Shanghai Composite zamknął się w piątek 1,7 proc. na minusie, a japoński Nikkei 225 spadł o 1,4 proc. Atmosfera na rynkach nadal jest nerwowa.
Wielka rotacja
– Mamy nieco uspokojenia po ostrych ruchach z czwartku. Ale z pewnością jest jeszcze zbyt wcześnie, by mówić o końcu wzrostu rentowności obligacji, szczególnie amerykańskich. Otwieranie gospodarek w dalszej części roku wzmocni obawy części inwestorów przed inflacją. Temat reflacyjny ma swoje podstawy – twierdzi Martin van Vliet, strateg z Robeco.
– Szef Fedu Jerome Powell dał zielone światło do wzrostu rentowności amerykańskich obligacji dziesięcioletnich i 30-letnich wraz z postępem w walce z pandemią. Oczekiwania inflacyjne pozostają podwyższone i będą nadal fundamentem niedźwiedziego trendu na rynku obligacji, dopóki to przeświadczenie nie zostanie przetestowane. Obecnie nie opłaca się walczyć z bardziej stromą krzywą rentowności obligacji – wskazuje Ian Lyngen, analityk z firmy BMO Capital Markets.
Podwyższone oczekiwania dotyczące inflacji napędzają rotację na rynku akcji, na której tracą przede wszystkim spółki technologiczne. Nasdaq Composite spadł od szczytu z lutego ponad 7 proc. i wrócił na poziom z połowy stycznia.