– W zeszłym roku obawialiśmy się, że będziemy mieć powtórkę z 2008 r., czyli że ceny spadną, tak jak spadały w innych okresach kryzysów gospodarczych. Nic takiego się jednak nie stało – przyznaje Kate Everett-Allen, szefowa działu analiz międzynarodowych rynków nieruchomości mieszkalnych w firmie Knight Frank.
OECD liczy ceny nieruchomości własnymi indeksami, które mogą się nieco różnić od innych wskaźników sytuacji na rynku. Indeksy te dają jednak okazję do porównania zmian cen domów w 37 krajach. Z tych danych wynika, że najmocniej w 2020 r. zdrożały domy w Luksemburgu – średnio o 15,6 proc. Na kolejnych pozycjach plasowały się: Turcją (14,9 proc.) i Rosja (14 proc.), co było częściowo związane ze spadkiem wartości liry tureckiej i rubla rosyjskiego. Mocno też wzrosły ceny m.in.: w Bułgarii (12,2 proc.), Danii (9,7 proc.), w USA (9,5 proc.), w Szwecji (9 proc.) i na Litwie (9 proc.). Polska, ze wzrostem wynoszącym według OECD 5,2 proc., plasowała się tuż za Wielką Brytanią (5,3 proc.) czy Grecją (5,5 proc.), ale w tyle za Niemcami (7,9 proc.), Portugalią (7,8 proc.) czy Kanadą (7,8 proc.). Do krajów, w których ceny wzrosły stosunkowo niewiele, zaliczały się Włochy (2 proc.). Spadły one natomiast m.in.: w Brazylii, Indiach czy w Chile.
Do wzrostu popytu na domy przyczyniła się pandemia. Ludzie zamożniejsi zaczęli szukać miejsc do życia poza wielkimi miastami. – Jeśli zamknie się większość populacji na wiele miesięcy, to ludzie będą chcieli się wydostać na zewnątrz. Ludzie byli zmuszeni zamieniać swoje mieszkania w biura i sale lekcyjne, więc nie minęło dużo czasu, aż zaczął się wyścig o zdobycie przestrzeni – wskazuje Richard Donnell, szef działu analiz w Zoopla, brytyjskiej platformie handlu nieruchomościami.
Rynek nieruchomości wspiera polityka banków centralnych utrzymujących stopy procentowe na ultraniskich poziomach. HK