Wiadomo, jak amerykańscy inwestorzy oszaleli na punkcie SPAC na przełomie roku i tylko od grudnia do lutego wpompowali 90 miliardów dolarów w spółki celowe. Pozyskują one pieniądze od inwestorów w ramach pierwszej oferty publicznej, a następnie łączą się ze spółką, która sama chce wejść na giełdę. Cele otrzymują kupkę gotówki, unikając przy tym rygoru związanego z ich własną ofertą publiczną. Metoda ta pozwoliła wielu firmom osiągnąć wielomiliardowe wyceny, mimo że nie miały żadnych przychodów - od Virgin Galactic Holdings Inc., firmy zajmującej się turystyką kosmiczną Richarda Bransona, po producenta elektrycznych ciężarówek Nikola Corp.

Amerykańska Komisja Papierów Wartościowych i Giełd stłumiła szaleństwo serią komunikatów w marcu, które ostrzegały o polecanych przez celebrytów SPAC Shaq, A-Rod i Jay-Z dołączyli do oceniających), zauważając, że zaangażowanie VIP w SPAC nie działa. To znaczy, że to mądra inwestycja. Zalew niskiej jakości SPAC i ich późniejsze słabe wyniki na giełdzie nie pomogły, a inwestycje w spółki spadły w tym miesiącu o 89 proc. od lutego do 4,2 miliarda dolarów.

Tak więc główni beneficjenci SPAC - sponsorzy, którzy je tworzą - szukają gdzie indziej, aby kontynuować to szaleństwo. Na szczycie listy znajduje się Europa, w której liczba nowych SPAC wzrosła od lutego do kwietnia i nie ma oznak spadku tego wzrostu.

Sponsorzy będą jednak musieli postępować ostrożnie. Ponieważ zazwyczaj otrzymują 20 proc. udziałów w nowym przedsięwzięciu, mogą zyskać bez martwienia się zbytnio o to, czy firma docelowa jest dobra. A ostatnią rzeczą, jakiej chcą sponsorzy, jest to, aby europejskie organy regulacyjne zepsuły zabawę, zanim jeszcze się zacznie. Dlatego szczególnie interesujący jest SPAC, który został umieszczony w Amsterdamie 14 maja. Hedosophia European Growth jest prowadzona przez Iana Osborne'a, londyńskiego inwestora, który już połączył siły z Chamath Palihapitiya, wybitnym mistrzem SPAC, przy kilku ofertach w USA - z których wiele okazało się mniej niż nokautowymi sukcesami. Hedosophia podąża inną ścieżką niż jej kuzyni z USA, zapewniając większą ochronę inwestorom i mniej hojne warunki swoim sponsorom. Otrzymają pełny przydział akcji tylko wtedy, gdy spółka osiągnie ambitne cele - np. cenowe akcji. W Stanach Zjednoczonych otrzymują je zazwyczaj niezależnie od wyników firmy.

Istnieje nadzieja, że ??inwestorzy będą oczekiwać wyższych standardów notowań SPAC w Europie niż w Stanach Zjednoczonych. W grę wchodzi własny interes: warunki mogą utrudnić sponsorom, którzy chcą szybko zarobić pieniądze bez zwracania uwagi za późniejszy sukces firmy. To z kolei mogłoby zapobiec nowej bańce i powstrzymać organy regulacyjne przed surowym podejściem do rynku SPAC. Szał nadal będzie - może być po prostu trochę bardziej stateczny i szacowny niż ten, który właśnie się skończył w Stanach Zjednoczonych