Główna stopa procentowa w Czechach będzie od czwartku wynosiła 0,50 proc., zamiast 0,25 proc. – postanowił w środę zarząd Czeskiego Banku Narodowego (CNB). – Sądzimy, że to wyznacza początek najbardziej agresywnego cyklu zaostrzania polityki pieniężnej w Europie – skomentował Liam Peach, ekonomista ds. gospodarek rynków wschodzących Europy w firmie analitycznej Capital Economics. W jego ocenie do końca 2023 r. główna stopa procentowa w Czechach dojdzie do 2,25 proc. To oznaczałoby jej powrót do poziomu sprzed pandemii.
Orientacja na przyszłość
Dzień wcześniej na podwyżkę głównej stopy procentowej z 0,6 do 0,9 proc. zdecydował się Narodowy Bank Węgier (MNB). To również nie był jednorazowy ruch. MNB zasygnalizował bowiem, że jest gotów podwyższać stopy na każdym kolejnym posiedzeniu dopóty, dopóki prognozy nie będą jednoznacznie sygnalizowały stabilizacji inflacji w okolicy celu banku centralnego (3 proc.). Dla porównania, w kwietniu i maju inflacja (mierzona wskaźnikiem CPI) na Węgrzech wyniosła 5,1 proc., najwięcej od 2012 r.
Podwyżka stóp w Czechach również ma na celu sprowadzenie inflacji do celu banku centralnego, który wynosi tam 2 proc. Wprawdzie w maju wzrost CPI nad Wełtawą zwolnił do 2,9 proc. rok do roku z 3,1 proc. miesiąc wcześniej, ale CNB spodziewa się, że w dalszej części roku ponownie przyspieszy.
– Inflacja wróci powyżej 3 proc., czyli górnej granicy pasma dopuszczalnych odchyleń od celu CNB, i utrzyma się tam na początku 2022 r. Będzie to skutek przyspieszenia wzrostu cen żywności, podwyżek cen usług po zniesieniu antyepidemicznych restrykcji oraz niedoboru niektórych towarów. Te zjawiska będą w większości przejściowe, ale CNB to instytucja patrząca w przyszłość, która woli zacząć podwyżki stóp już teraz, aby nie dopuścić do utrwalenia się inflacji powyżej celu, gdy w 2022 r. nasili się presja na wzrost cen wynikająca z ożywienia popytu i ciasnego rynku pracy – tłumaczy Liam Peach.