Malta jest pierwszym krajem Unii Europejskiej, który ogłosił, że osiągnął tzw. odporność populacyjną przeciwko Covid-19. W czerwcu zniósł on znaczną większość restrykcji pandemicznych. To wyspiarskie państwo, mające powierzchnię mniejszą od Warszawy, stało się bezpieczną przystanią dla turystów z całej Europy. Choć pieniądze z turystyki są dla Maltańczyków pokaźnym źródłem dochodów (sektor ten odpowiadał w 2019 r. za 12 proc. PKB), to jednak władze zachowały sporą ostrożność przy otwieraniu się na przybyszów z innych krajów. Gdy na początku drugiego tygodnia lipca przyleciałem na Maltę, wymagany był ode mnie paszport covidowy lub negatywny wynik testu. W dniu mojego przylotu władze informowały o 55 przypadkach nowych zakażeń. Dotknęły one głównie uczniów szkół językowych, którzy przybyli z negatywnymi wynikami testów. Jak widać, testy okazały się mało wiarygodne. Kilka dni później Malta ogłosiła więc, że będzie wpuszczać tylko w pełni zaszczepionych i ozdrowieńców (złagodziła jednak na ten rygor pod naciskiem UE, pozwalając na wjazd też osobom z negatywnymi testami, od których jest jednak wymagane przejście kwarantanny). – Jest tutaj sporo obaw dotyczących kolejnej fali koronawirusa. Z tego powodu rząd się jeszcze nie wycofuje z wypłacania specjalnych zasiłków pandemicznych. Mogłoby się okazać, że zrobił to przedwcześnie – stwierdził Adrian, taksówkarz, który mnie wiózł z lotniska do hotelu. Skoro taka niepewność panuje w kraju, w którym 71 proc. populacji jest w pełni zaszczepione, to co mają powiedzieć mieszkańcy państw mniej zaawansowanych w programie szczepień?
Przyglądając się codziennej egzystencji Malty, można jednak odnieść wrażenie, że pandemii już tam nie ma. Przypomina o niej głównie obowiązek noszenia maseczek w zamkniętych pomieszczeniach i w transporcie publicznym (do restauracji można wchodzić bez nich – no chyba że się chce coś zamówić na wynos, to wówczas nakaz zaczyna obowiązywać) oraz to, że po wejściu do muzeów mierzą nam temperaturę elektronicznymi termometrami. Poza tym jednak nie istnieje tam coś takiego, jak dystans społeczny. Na ulicach maltańskich miast i plażach roi się od turystów z całej Europy. Ludzie spragnieni słońca, ładnych widoczków i dobrej zabawy masowo przybywali tam w ostatnich tygodniach. Samolot, którym leciałem z Warszawy, był prawie pełny. Co prawda hotelarze twierdzą, że obłożenie jest o jakieś 20 proc. niższe niż w podobnym okresie 2019 r. i że wielu klientów anulowało rezerwacje po zaostrzeniu warunków wjazdu do kraju, to i tak można powiedzieć, że Malta przeżywa ożywienie po fatalnym 2020 r. Czy to już jednak ostatnia prosta przed powrotem do normalności czy też po prostu krótka przerwa przed kolejnym lockdownem? Nikt tego nie wie, ale ci, którzy tak jak ja skorzystali z okazji, by ostatnio odwiedzić to państwo, już nigdy tej wizyty nie zapomną.
Wyspy bogate w historię
Malta jest najmniejszą gospodarką Unii Europejskiej. Jej nominalny PKB jest szacowany na 16,5 mld USD, co jest jednak sumą większą niż w przypadku niektórych dużo rozleglejszych krajów, takich jak Mongolia (14,2 mld USD) czy Armenia (12,3 mld USD). W 2020 r. gospodarka maltańska skurczyła się o 7,8 proc., a w tym roku ma wzrosnąć, według Komisji Europejskiej, o 5,6 proc. PKB per capita (liczony z uwzględnieniem parytetu siły nabywczej) wynosi tam, według Międzynarodowego Funduszu Walutowego, 45 tys. USD, co plasuje Maltę pomiędzy Włochami (43,3 tys. USD) a Wielką Brytanią (47 tys. USD). Jest to kraj o powierzchni mniejszej niż Warszawa i zamieszkały przez nieco ponad 500 tys. osób. W 2018 r. przybyło do niego aż 2,6 mln turystów, z czego około 640 tys. z Wielkiej Brytanii, 390 tys. z Włoch i 96 tys. z Polski. Co ich przyciąga do tego wyspiarskiego kraju? Wielu z nich ciepły klimat, plaże (zazwyczaj kamieniste) i śródziemnomorska kultura. Mnie przyciągnęło to, że taki mały archipelag zgromadził u siebie ogromną ilość zabytków i pamiątek historycznych – od zamierzchłej prehistorii po drugą wojnę światową.
Swój ślad na Malcie odcisnęli m.in.: tajemniczy budowniczowie megalitycznych świątyń, Fenicjanie, Rzymianie, Arabowie, Normanowie i Zakon Joanitów, który w 1565 r. w epickiej serii bitew obronił wyspę przed Turkami. Rządy joanickie były dla kraju okresem, po którym zostało mnóstwo pięknie zdobionych kościołów i innych monumentalnych gmachów. Trwały one aż do francuskiej inwazji z 1798 r. Po kilku latach wyspę zdobyli Brytyjczycy, którzy zmienili ją w swoją kolonię będącą zarówno strategiczną bazą morską, jak i wymarzoną przedemerytalną przystanią dla urzędników. Podczas drugiej wojny światowej Malta i jej otoczenie były miejscem zaciętych bitew powietrznych i starć morskich. Jej ludność nie ugięła się podczas niemiecko-włoskich bombardowań i wyspa dostała za to od brytyjskiego króla order Krzyża Św. Jerzego – dumnie widniejący na jej fladze. Malta zdobyła niepodległość w 1964 r., a dziesięć lat później stała się republiką. Ślady jej barwnej przeszłości widać na każdym kroku. Na Malcie jest co oglądać: od megalitycznych obiektów, takich jak Hypogeum, świątynie Hagar Qim i Ggantija, poprzez wąskie stare uliczki Mdiny i katedrę św. Jana w Vallettcie, po muzea związane z drugą wojną światową. Po tygodniu pobytu ma się wrażenie, że eksploracja Malty i Gozo była dosyć pobieżna.