Jak dotąd najdłuższy spośród takich okresów trwał przez 404 sesje – od 28 czerwca 2016 r. do 2 lutego 2018 r. W jego trakcie S&P 500 zyskał 38,1 proc. Drugi pod względem długości, liczący 394 sesje, trwał od 21 grudnia 1994 r. do 12 lutego 1996 r., a S&P 500 zyskał w tym czasie 41,4 proc. Trzecie miejsce przypada okresowi od 26 listopada 1963 r. do 8 czerwca 1965 r., gdy indeks wzrósł o 23,4 proc. W obecnie trwającej serii zwyżek bez korekt większych niż 5 proc., rozpoczętej 4 listopada 2020 r., S&P wzrósł już o 28 proc. (licząc do piątkowego otwarcia).

Jak S&P 500 zachowywał się po zakończeniu okresów bez korekt większych niż 5 proc.? Analitycy serwisu Marketwatch wyliczyli, że rok po tym średnio rósł o 6,5 proc., dwa lata o 27,4 proc., a pięć lat o 64 proc. Mediana dla jednego roku wskazywała już jednak na spadek o 1,2 proc., dla dwóch lat na wzrost o 17,6 proc., a dla pięciu lat na zwyżkę o 55 proc. Analitycy podkreślają przy tym, że tego typu okresów było w historii zbyt mało, by wyciągać z tych danych daleko idące wnioski.

Obawy inwestorów dotyczące zmniejszania skupu aktywów przez amerykańską Rezerwę Federalną oraz spowolnienia gospodarczego i rozprzestrzeniania się wariantu Delta koronawirusa mogą sprawić, że w nadchodzących tygodniach na rynkach będzie większa zmienność. „Przejście od rynku sterowanego głównie płynnością i polityką banków centralnych ku bardziej typowemu dla środowej części cyklu oznacza, że dalsza droga dla indeksów może się stać bardziej wyboista. Narracja rynkowa może się więc stać ostrożniejsza" – piszą analitycy Barclaysa. HK