Cena baryłki ropy gatunku WTI sięgała po południu 69 USD, a gatunku Brent 72 USD. Decyzja OPEC+ nie była dla rynku zaskoczeniem, gdyż państwa tworzące ten kartel dawały wcześniej do zrozumienia, że nie posłuchają prośby amerykańskiego prezydenta Joe Bidena.
11 sierpnia Jake Sullivan, doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego, ujawnił, że administracja Bidena zwróciła się do krajów OPEC+, by szybciej zwiększały produkcję ropy i w ten sposób ograniczały wzrost jej cen. – Wysokie ceny paliw grożą globalnemu ożywieniu gospodarczemu – stwierdził Sullivan. Kilka dni później talibowie zdobyli Kabul, a kraje OPEC+ zaczęły wysyłać sygnały, że nie ma potrzeby większego luzowania limitów produkcyjnych.
W sierpniu produkcja ropy w krajach OPEC wyniosła 27,11 mln baryłek dziennie i była o 290 tys. baryłek dziennie większa niż w lipcu. Moce produkcyjne tej grupy wynosiły natomiast 34,54 mln baryłek dziennie. Znacznie poniżej swoich możliwości wydobywa ropę m.in. Arabia Saudyjska. Produkcja wyniosła tam w sierpniu 9,63 mln baryłek dziennie, gdy moce wydobywcze wynoszą 11,5 mln baryłek dziennie. Kraje kartelu trzymają się jednak ustalonych wcześniej limitów produkcji. Tempo ich luzowania obecnie im odpowiada. Ceny ropy wróciły już na podobny poziom jak wiosną 2019 r., a to zwiększa strumień przychodów budżetów państw OPEC+. Kartel nie chce więc zbijać cen.
„Przy cenie ropy przekraczającej 70 USD za baryłkę, OPEC czuje się pewnie, by trzymać się planu przewidującego podwyżkę podaży, gdyż popyt się poprawia. Po korekcie trwającej do połowy sierpnia ceny ropy wzrosły, gdyż inwestorzy dostrzegli, że wariant delta tak mocno nie szkodzi rynkowi" – piszą analitycy Citigroup. HK