Gdy 11 września 2001 r. porwane przez terrorystów samoloty pasażerskie rozbijały się o wieże World Trade Center i Pentagon, przywódca Al-Kaidy Osama bin Laden raczej nie liczył na to, że ten atak powali Amerykę na kolana. Spodziewał się jednak, że sprowokuje on USA do wojny trwającej wiele lat, która w końcu zmęczy supermocarstwo i skłoni je do wycofania się z Bliskiego Wschodu. Czy cel bin Ladena został zrealizowany? Częściowo tak. Według wyliczeń naukowców z Uniwersytetu Brown, od dziesięciu lat pracujących nad projektem kosztów wojny, w konfliktach będących konsekwencjami zamachów z 11 września 2001 r. (Afganistan, Irak, Syria, Jemen, Somalia itp.) zginęło od 897 tys. do 929 tys. ludzi, z czego 264 tys.–387 tys. cywilów i nieco ponad 7 tys. amerykańskich żołnierzy. Koszt tych wojen dla USA został wyceniony na 8 bln USD. 2,1 bln USD z tej sumy to wydatki poniesione bezpośrednio przez Departament Obrony USA, 1 bln USD to odsetki od długu a 2,2 bln USD to zobowiązania związane z opieką zdrowotną do 2050 r.
Fed napędza machinę
Ekonomiczny noblista Joseph Stiglitz twierdził, że wojna z terroryzmem była jednym z głównych czynników, które w 2008 r. wpędziły USA w recesję. Wtórował mu Thomas Oatley, politolog z Uniwersytetu Karoliny Północnej, uważający, że wzrost amerykańskich wydatków budżetowych (któremu towarzyszyło cięcie podatków) przyczynił się do silnego powiększenia deficytu finansów publicznych i deficytu na rachunku obrotów bieżących USA. A to przyczyniło się do destabilizacji światowego systemu finansowego. To tezy dosyć dyskusyjne, ale nie da się ukryć, że duże koszty związane z wojnami po 11 września musiały mieć silny wpływ na amerykańską gospodarkę. A mimo to znaczna większość Amerykanów tych kosztów bezpośrednio nie odczuła.
– To wojny działające jak karty kredytowe. Kiedyś finansowaliśmy konflikty zbrojne z podatków. W czasie wojny koreańskiej najwyższa stawka podatku dochodowego wynosiła 92 proc., a w czasie wojny wietnamskiej 77 proc. Obecnie jednak większość Amerykanów płaci niższe podatki niż przed wojnami w Iraku i Afganistanie. Jeśli wyborcy nie myślą o finansowaniu konfliktów, to łatwo je kontynuować przez długi okres – twierdzi Linda Bilmes, wykładowca Uniwersytetu Harvarda, biorąca udział w projekcie kosztów wojny. Zwraca uwagę, że finansowanie konfliktów za pomocą długu bardzo ułatwia luźna polityka pieniężna Rezerwy Federalnej. Pozwala ona na ograniczenie kosztów wojen. – To nie jest anomalia, tylko jedna z funkcji pozwalających na długie wojny. Bez niej byłyby one niemożliwe – dodaje Bilmes.
Od 2001 r. USA trzykrotnie przechodziły przez recesję. Pierwsza z nich zaczęła się w marcu 2001 r. i była spowodowana m.in. pęknięciem bańki internetowej. Zakończyła się jednak już w listopadzie 2001 r. i była dość płytka. W jej trakcie Fed dokonał serii obniżek stóp procentowych, sprowadzając główną stopę z 6,5 proc. do 1 proc. W latach 2004–2006 znów ją jednak podnosił, dochodząc do 5 proc., by po rozpoczęciu nowej recesji i globalnego kryzysu finansowego ściąć ją do przedziału 0–0,25 proc. Od końcówki 2015 r. stopniowo ją podnosił do 2,25–2,5 proc., by po wybuchu nowego globalnego kryzysu obniżyć je do 0–0,25 proc. Amerykański dług publiczny powiększył się natomiast z 5,8 bln USD (55 proc. PKB) w 2001 r. do 27,7 bln USD (129 proc. PKB) w 2020 r. Wojny w Iraku i w Afganistanie wpisywały się w trend tej wielkiej ekspansji fiskalnej. Pieniądze na nie przeznaczone mogłyby jednak zostać wydane na inne cele – choćby na modernizację amerykańskiej infrastruktury, na co zwracali w ostatnich latach uwagę zarówno Donald Trump, jak i Joe Biden. Wydatki te okazały się też znacznie większe od oczekiwań. Prezydent George W. Bush przekonywał przecież w 2002 r., że koszt wojny w Iraku sięgnie co najwyżej 200 mld USD.
Zarobić na ekspedycji
Po zakończeniu zimnej wojny gospodarka USA korzystała z tzw. pokojowej dywidendy. Część wydatków na zbrojenia przekierowano na inne cele. Wydatki na siły zbrojne spadały w ciągu dekady i w 2001 r. wynosiły już tylko 2,9 proc. PKB. Wojna przeciwko terroryzmowi sprawiła jednak, że znów zaczęły rosnąć. W 2004 r. wynosiły już 3,8 proc. PKB, a w 2011 r. osiągnęły swój szczyt wynoszący 4,7 proc. PKB. Potem spadały (pomijając lekkie odbicie za rządów Trumpa) i obecnie sięgają 3,4 proc. PKB. Wielki strumień pieniędzy z budżetu popłynął jednak nie tylko do Pentagonu. Solidne finansowanie dostał również utworzony w 2002 r. Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego koordynujący walkę z zagrożeniami terrorystycznymi na terenie USA.