Za 1 dolara płacono w poniedziałek już ponad 17,7 liry. Waluta turecka traciła więc w ciągu sesji ponad 5 proc. i ustanowiła kolejny rekord słabości. Przez ostatni miesiąc staniała już 36 proc., a od początku roku 58 proc. Nowym impulsem do jej osłabienia stały się słowa prezydenta Erdogana o tym, że luzowanie polityki pieniężnej powinno być kontynuowane.
– Obniżamy stopy. Nie oczekujcie niczego innego ode mnie. Jako muzułmanin kontynuuję to, co jest wymagane przez nauki islamu – powiedział Erdogan.
Ostra przecena znów dotknęła również giełdy tureckiej. O ile w piątek indeks BIST 100 stracił ponad 8,5 proc. (po ustanowieniu kilka godzin wcześniej rekordu), o tyle w poniedziałek po południu spadał o blisko 6 proc. Ledwo kilka godzin wcześniej był w nielicznym gronie europejskich indeksów giełdowych, które zyskiwały. Kontynuacja przeceny wskazuje jednak, że krajowi inwestorzy w Turcji zaczęli panicznie ściągać kapitał z lokalnego rynku akcji.
Inflacyjna beczka prochu
Bank Centralny Republiki Turcji obciął w zeszły czwartek główną stopę procentową o 100 pkt baz., do 14 proc. Od września obniżył ją łącznie o 500 pkt baz., pomimo przyspieszającej inflacji konsumenckiej, która sięgnęła w listopadzie 21,3 proc. r./r. Luzuje on politykę pieniężną pod naciskiem prezydenta Erdogana, który jest wyznawcą teorii mówiącej, że wysokie stopy procentowe podsycają inflację. Bank centralny w ostatnich tygodniach kilkakrotnie interweniował na rynkach, by powstrzymać osłabienie liry, ale za każdym razem dawało to jedynie krótkotrwały efekt. Ta polityka wzbudziła już poważny sprzeciw tureckich środowisk biznesowych.