Kto może stracić na kryzysie tureckim?

Załamanie kursu liry bije przede wszystkim w lokalnych konsumentów, ale może być też zagrożeniem dla niektórych europejskich pożyczkodawców.

Publikacja: 21.12.2021 05:30

Słowa i działania tureckiego prezydenta Recepa Erdogana sprowokowały w ostatnich tygodniach silną pr

Słowa i działania tureckiego prezydenta Recepa Erdogana sprowokowały w ostatnich tygodniach silną przecenę liry tureckiej i jednodniową paniczną wyprzedaż na giełdzie.

Foto: Bloomberg, Alessia Pierdomenico

Za 1 dolara płacono w poniedziałek już ponad 17,7 liry. Waluta turecka traciła więc w ciągu sesji ponad 5 proc. i ustanowiła kolejny rekord słabości. Przez ostatni miesiąc staniała już 36 proc., a od początku roku 58 proc. Nowym impulsem do jej osłabienia stały się słowa prezydenta Erdogana o tym, że luzowanie polityki pieniężnej powinno być kontynuowane.

– Obniżamy stopy. Nie oczekujcie niczego innego ode mnie. Jako muzułmanin kontynuuję to, co jest wymagane przez nauki islamu – powiedział Erdogan.

Ostra przecena znów dotknęła również giełdy tureckiej. O ile w piątek indeks BIST 100 stracił ponad 8,5 proc. (po ustanowieniu kilka godzin wcześniej rekordu), o tyle w poniedziałek po południu spadał o blisko 6 proc. Ledwo kilka godzin wcześniej był w nielicznym gronie europejskich indeksów giełdowych, które zyskiwały. Kontynuacja przeceny wskazuje jednak, że krajowi inwestorzy w Turcji zaczęli panicznie ściągać kapitał z lokalnego rynku akcji.

Inflacyjna beczka prochu

Bank Centralny Republiki Turcji obciął w zeszły czwartek główną stopę procentową o 100 pkt baz., do 14 proc. Od września obniżył ją łącznie o 500 pkt baz., pomimo przyspieszającej inflacji konsumenckiej, która sięgnęła w listopadzie 21,3 proc. r./r. Luzuje on politykę pieniężną pod naciskiem prezydenta Erdogana, który jest wyznawcą teorii mówiącej, że wysokie stopy procentowe podsycają inflację. Bank centralny w ostatnich tygodniach kilkakrotnie interweniował na rynkach, by powstrzymać osłabienie liry, ale za każdym razem dawało to jedynie krótkotrwały efekt. Ta polityka wzbudziła już poważny sprzeciw tureckich środowisk biznesowych.

„Potrzeba powrotu do generalnie akceptowalnych reguł nauk ekonomicznych jest oczywista" – mówi komunikat Tusiad, głównej organizacji zrzeszającej tureckich przedsiębiorców. Erdogan zareagował na to ostrzeżeniem, by grupy biznesowe nie kwestionowały polityki władz. Dużo większy jego niepokój może wzbudzać wpływ załamania waluty oraz przyspieszającej inflacji na nastroje społeczeństwa i poparcie dla jego partii AKP. W zeszłym tygodniu ogłosił więc podwyżkę płacy minimalnej o 50 proc., co ma pomóc złagodzić skutki kryzysu. Dotychczas płaca ta wynosiła 3577,5 liry. Mniej więcej połowa tureckich robotników zarabia pensję minimalną.

– Wraz z załamaniem liry płace również zostały mocno zdewaluowane. Obecnie za miesięczną pensję minimalną w Turcji można kupić 64 małe puszki piwa. Turcy twierdzą, że ich budżety domowe i plany na przyszłość są zagrożone. Nie lepiej jest z biznesami. Na koniec sierpnia 2021 r. zadłużenie zagraniczne spółek z sektora prywatnego wynosiło 174 mld USD – twierdzi Burak Bekdil, analityk Gatestone Institute.

W ostatnich miesiącach zadłużenie to najprawdopodobniej jednak spadło, gdyż banki przewalutowały część pożyczek swoich klientów, zwłaszcza dużych firm.

Skala ekspozycji

Europejski Bank Centralny wydał w sierpniu 2018 r. ostrzeżenie dla banków ze strefy euro przed nadmierną ekspozycją na rynek turecki. Jako największy czynnik ryzyka wskazywał on wówczas na wpływ deprecjacji liry na pogorszenie jakości portfeli kredytowych tureckich banków. Wówczas za 1 dolara płacono ponad 6 lir. Od tego czasu lira mocno straciła na wartości, ale zaangażowanie europejskich banków w Turcji się zmniejszyło.

Według danych Banku Rozliczeń Międzynarodowych (BIS) na koniec pierwszego półrocza 2021 r. było ono największe w przypadku banków hiszpańskich. Sięgało 63 mld USD. Na kolejnych pozycjach znalazły się banki: francuskie (26 mld USD), niemieckie (14 mld USD) i włoskie (6 mld USD). Wśród europejskich banków zaangażowanych w Turcji szczególnie wyróżnia się hiszpański BBVA. Turcja jest dla niego największym rynkiem po Hiszpanii oraz Meksyku. Zarobił on tam w 2020 r. 563 mln euro, co stanowiło 14 proc. jego zysku rocznego. Miał wówczas 49,9 proc. udziałów tureckiego Garanti Banku. W listopadzie 2021 r., czyli w czasie, gdy załamanie liry przyspieszało, niespodziewanie ogłosił, że wykupi resztę jego akcji. BBVA zapewnia jednak, że od czasów argentyńskiego kryzysu zadłużeniowego sprzed 20 lat stosuje system, w którym spółki zależne są mocno oddzielone od centrali, tak by ich ewentualne bankructwo nie pogrążyło całej grupy.

Kryzys na rynku tureckim jest też wciąż izolowany od innych rynków wschodzących. Załamanie liry nie wpływało w ostatnich dniach na kursy walut państw naszego regionu. W poniedziałek po południu złoty nieznacznie zyskiwał więc wobec dolara.

Gospodarka światowa
Zielone światło do cięcia stóp
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka światowa
Inflacja w USA zgodna z prognozami, Fed może ciąć stopy
Gospodarka światowa
Rządy Trumpa zaowocują wysypem amerykańskich fuzji i przejęć?
Gospodarka światowa
Murdoch przegrał w sądzie z dziećmi
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka światowa
Turcja skorzysta na zwycięstwie rebeliantów
Gospodarka światowa
Pekin znów stawia na większą monetarną stymulację gospodarki