Takiej nieprzerwanej passy zwycięstw wyborczych mógłby mu zazdrościć każdy demokratyczny polityk. Od 2002 r. doprowadził on swoją partię do sześciu wygranych wyborów parlamentarnych (ostatnim razem – w 2018 r. z wynikiem 42,6 proc. zdobytych głosów), a także dwukrotnie wygrał wybory prezydenckie. Zdołał zdusić wojskowy zamach stanu, postawić się obcym mocarstwom i prowadzić rozgrywkę strategiczną na trzech kontynentach. Tureckiemu prezydentowi Recepowi Erdoganowi to jednak nie wystarczyło. Chciał pokazać również, że jest ekonomicznym cudotwórcą. Naciskając na kolejne ekipy w banku centralnym Republiki Turcji forsował "„awangardową" teorię mówiącą, że wysoka inflacja jest przede wszystkim skutkiem napływu do kraju kapitału spekulacyjnego skuszonego wysokimi stopami procentowymi. Wymusił więc na banku centralnym cięcia stóp, które stały się impulsem do gwałtownego załamania kursu narodowej waluty. Lira turecka przez ostatnie 12 miesięcy straciła ponad 45 proc. wobec dolara amerykańskiego. Inflacja konsumencka sięgnęła w grudniu aż 36,08 proc. rok do roku. Rząd zareagował na ten kryzys dużą podwyżką płacy minimalnej oraz wprowadzeniem mechanizmu rekompensaty strat na depozytach denominowanych w lirach. (To część programu znanego jako „Nowy model ekonomiczny", czyli NME). To raczej jednak nie wystarczy, by przywrócić zaufanie obywateli do polityki władz. Z grudniowego sondażu Metropoll wynika, że odsetek Turków akceptujących politykę prezydenta Erdogana spadł do 38,6 proc. Kiepsko to wróży przed wyborami parlamentarnymi i prezydenckimi zaplanowanymi na 2023 r. Erdogan zapowiadał wcześniej, że Turcja będzie prowadziła stosunkowo luźną politykę pieniężną aż do tych „podwójnych" wyborów. Czyżby rzeczywiście liczył na to, że do tego momentu doprowadzi do cudu gospodarczego? Czy też może raczej to kryzys gospodarczy zatopi jego ekipę?
Co zostanie po podwyżce?
Ekonomiści są zgodni, co do tego, że inflacja w Turcji ma jeszcze potencjał, by pójść w górę w nadchodzących miesiącach, a to powinno negatywnie uderzać zarówno w konsumpcję jak i w działalność spółek sprowadzających komponenty z zagranicy.
„Spodziewane jest przyspieszenie inflacji powyżej 40 proc. w pierwszej połowie roku i utrzymywanie się przez nią w pobliżu tego poziomu przez kilka miesięcy. Oznacza to, że realne stopy procentowe będą bliskie minus 26 proc., co będzie poziomem najniższym spośród rynków wschodzących. Wyprzedaż liry w listopadzie i w grudniu 2021 r. doprowadziła do pogorszenia zachowań cenowych spółek oraz oczekiwań inflacyjnych. Wzrost cen producenckich (zwłaszcza z powodu wzrostu cen energii oraz półproduktów wycenianych w lirach) sugeruje, że w 2022 r. koszty nadal będą przerzucane na ceny konsumenckie. To opóźni powrót Turcji do jednocyfrowej inflacji do 2024 r." – prognozuje Seltem Iyigun, analityczka Coface, firmy ubezpieczającej eksport.
Prezydent Erdogan widzi to jednak nieco inaczej. – W miesiącach letnich zaczniemy zbierać owoce nowego modelu ekonomicznego, czyli naszych wspólnych wysiłków i poświęceń. To ochroni nas przed ciężarem nieuczciwych podwyżek cen – zapewniał w środę turecki przywódca podczas spotkania z parlamentarzystami AKP. Zapowiedział on wówczas, że „2023 rok będzie rokiem historycznym dla Turcji". Najwyraźniej spodziewa się więc, że jego program gospodarczy doprowadzi do pozytywnego przesilenia w gospodarce.