Jak podał w poniedziałek Narodowy Bank Polski, wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI) z wyłączeniem energii i żywności – najpopularniejsza z czterech publikowanych przez bank centralny miar inflacji bazowej – wzrósł w listopadzie o 7,3 proc. rok do roku, najmniej od marca 2022 r., po zwyżce o 8 proc. w październiku.
To wynik zgodny z szacunkami ekonomistów formułowanymi po tym, gdy GUS opublikował wstępne dane o CPI w listopadzie. Wcześniej jednak ekonomiści na ogół spodziewali się znacznie mniejszego spadku inflacji bazowej, do 7,6 proc.
Oczekiwania na mniejszą zniżkę inflacji bazowej wynikały m.in. z tego, że w październiku towary i usługi z kategorii bazowych podrożały o 0,6 proc. w stosunku do września. To sugerowało, że presja na wzrost cen w polskiej gospodarce pozostaje silna. Listopadowe dane łagodzą te obawy. Tym razem ceny towarów i usług z kategorii bazowych stały bowiem w miejscu. Pomijając wrzesień, gdy ich ceny spadły, m.in. za sprawą rozszerzenia programu darmowych leków, to pierwszy taki przypadek od połowy 2021 r.
Z poniedziałkowych danych GUS wynika, że przyczynił się do tego spadek cen usług konsumpcyjnych o 0,1 proc. Potaniała też część towarów z kategorii bazowych, m.in. meble, sprzęt RTV i AGD oraz środki czyszczące. Część ekonomistów przypuszcza, że mogło to mieć związek z unijną dyrektywą Omnibus, która zobowiązuje sprzedawców do prezentowania cen z niedawnej przeszłości. To mogło spotęgować sezonowe wyprzedaże związane z tzw. Czarnym Piątkiem. Na szybszy od oczekiwań spadek inflacji bazowej w Polsce wpływ mają również trendy globalne: odblokowanie łańcuchów dostaw oraz zmniejszanie zapasów w przemyśle.