Krytyka SOOR wynika częściowo z nieprzejrzystości tego programu. Nie wiadomo, kto i na jakiej podstawie podejmował decyzję o jego skali, ani też, co dzisiaj dzieje się z obligacjami z portfela NBP. Zwiększenie przejrzystości polityki pieniężnej wystarczyłoby, żeby uwolnić NBP od krytyki?
Jeśli chodzi o początek programu, to sprawa jest jasna. RPP dała zielone światło zarządowi, żeby ten program prowadził. Natomiast im dłużej ten program trwał, tym mniejszy był wpływ RPP na jego kształt, harmonogram operacji itp. W 2021 r. była dyskusja, czy można podnieść stopę procentową przed zakończeniem skupu aktywów. Sygnały z NBP były takie, że nie, a jednak w październiku stopa procentowa została podniesiona, choć później odbyła się jeszcze jedna aukcja w ramach SOOR. Rzeczywiście był tu pewien problem komunikacyjny. Zresztą zgodnie z zapisami prawa i praktyką wszystkich innych banków centralnych o skupie aktywów – podobnie jak o stopie referencyjnej – powinna decydować RPP. Technicznie skup prowadzić musi zarząd, ale jego podstawowe parametry powinny być w gestii Rady, bo – jak powiedziałem – to jest oddziaływanie na długoterminowe stopy procentowe. Między innymi z powodu takich przekonań wraz z dwoma innymi członkami Rady pod koniec 2021 r. głosowaliśmy przeciwko założeniom polityki pieniężnej na 2022 r.
Aż do samej podwyżki stóp w październiku 2021 r. prezes NBP mówił, że taki ruch byłby szkolnym błędem. Takich niespójnych z komunikacją NBP decyzji było więcej, choćby na początku 2021 r. i we wrześniu br. Niedostatki w komunikacji to jedyna przewina NBP w ostatnich latach?
Komunikacja z pewnością jest największym problemem. Dosłownie dzień przed tamtą podwyżką stóp z października 2021 r. komunikacja NBP była jednoznaczna: stopy miały się nie zmienić do końca kadencji ówczesnej Rady. W tym roku jeszcze w lipcu prezes NBP sugerował, że jeśli po wakacjach będą obniżki stóp, to ostrożne, a we wrześniu mieliśmy radykalną obniżkę o 0,75 pkt proc. i to w sytuacji, gdy w realnej gospodarce nie było widać czynników, które jednoznacznie uzasadniałyby tak gwałtowny ruch. Zwykle banki centralne mocno tną stopy procentowe, gdy coś bardzo niedobrego się w gospodarce dzieje. Nasza gospodarka zaczyna zaś właśnie odbijać.
Brak spójności komunikatów NBP i decyzji RPP powoduje, że obniżki we wrześniu i październiku, przerwane nagle w listopadzie, tuż po wyborach, nawet życzliwemu obserwatorowi trudno interpretować inaczej niż jako wyraz zaangażowania politycznego większości członków RPP. Czy dostrzega pan jakieś inne, merytoryczne uzasadnienie dla tych decyzji? I czy jeśli RPP nie jest niezależna od rządu, należy przemyśleć sposób powoływania członków tego organu?
Nie chcę wchodzić w tę dyskusję. Wydaje mi się jednak, że to dobrze, że stopy na ostatnim posiedzeniu zostały utrzymane bez zmian. Rada dysponowała nową projekcją inflacji, która pokazuje, że to nie są warunki do łagodzenia polityki pieniężnej. Gospodarka jest po miękkim lądowaniu, rozpoczyna się już ożywienie, konsumpcja będzie się odbijała. Dodatkowo jest duża niepewność co do polityki fiskalnej i regulacyjnej. Nie wiadomo, czy i w jakim zakresie utrzymane zostaną składowe tarczy antyinflacyjnej. Mamy więc do czynienia z wysoką niepewnością i to w sytuacji, gdy wysoka jest wciąż inflacja. Według aktualnej projekcji NBP na koniec 2025 r. inflacja będzie w okolicy 3,5 proc., a inflacja bazowa nawet wyżej. A projekcja sporządzana jest przy założeniu niezmienionej stopy procentowej.