Spodziewają się oni, że w końcu bieżącego roku za euro będziemy płacić 4,4 złotego, o około 10 groszy mniej niż obecnie. W stosunku do dolara złoty może stracić. W piątek za amerykańską walutę płacono 3,19 złotego. Tymczasem oczekiwany kurs na koniec bieżącego roku to 3,27 złotego.
Jakie są oczekiwania poszczególnych instytucji? Austriacki Erste Bank spodziewa się, że do końca czerwca euro umocni się do 4,6 zł, by w końcu roku znaleźć się na poziomie 4,25 zł. Amerykański Morgan Stanley również przewiduje umacnianie się naszej waluty – ale znacznie wolniejsze. W grudniu, zdaniem jego analityków, euro będzie kosztować 4,45 zł, a do poziomu 4,2 zł za euro dojdziemy pod koniec przyszłego roku.
Pesymistami są z kolei analitycy Deutsche Banku, którzy spodziewają się, że w końcu tego roku euro będzie kosztowało 4,7 złotego. Niedawno zmienili prognozy – wcześniej oczekiwali, że w grudniu 2009 r. kurs euro będzie wynosił 3,9 zł.
Obecne szacunki są mniej korzystne niż jeszcze na początku roku, przed falą największej deprecjacji naszej waluty. Dlaczego do niej doszło? Zdaniem analityków HSBC, w Polsce, podobnie jak w innych gospodarkach naszego regionu, wzrosło ryzyko. Zupełnie inne były – ich zdaniem – powody spadku kursu funta brytyjskiego. Ta waluta straciła na wartości wyłącznie ze względu na przepływy kapitału portfelowego.
Według HSBC, dużym obciążeniem dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej jest duże zadłużenie zagraniczne. Zdaniem analityków, w pozbyciu się etykietki „wschodzących gospodarek” m.in. Polsce pomogłoby ograniczenie pożyczek z zagranicy. Brytyjski bank doradza np. ich dodatkowe opodatkowanie.