Minister finansów ograniczył limity mianowań urzędników służby cywilnej. Decyzję tłumaczy trudną sytuacją gospodarczą i koniecznością ograniczania wydatków budżetowych. Oszczędności z tego tytułu tylko w 2010 r. sięgną 4 mln zł.

Szef służby cywilnej zaproponował, aby w przyszłym roku 1 października nominacje otrzymało 1,5 tys. osób, rok później 2 tys., a w 2012 roku – 2,5 tys. Minister finansów zmienił zapisy w trzyletnim planie mianowań, i według nowych w dwóch kolejnych latach ma przybyć po tysiąc nowych urzędników służby cywilnej, a za dwa lata 1,5 tys. Nominacje mają zostać wręczone 1 grudnia, a wysokość dodatku sięgnie 880,7 zł, zamiast 889,51 zł. Skutek jest taki, że w przyszłym roku z kasy państwa na wynagrodzenia nowo mianowanych urzędników pójdzie zamiast 4,7 mln zł tylko nieco powyżej 1 mln zł. Projekt zakłada także przywrócenie możliwości udziału w postępowaniu kwalifikacyjnym osób ze znajomością języka rosyjskiego. Od 2006 r. w ustawie o służbie cywilnej uznawano wyłącznie znajomość języków urzędowych UE.

Zdaniem Bohdana Wyżnikiewicza z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową im więcej apolitycznych i kompetentnych urzędników w Polsce, tym lepiej. – Na miejscu ministra akurat na służbie cywilnej bym nie oszczędzał – powiedział Wyżnikiewicz. – Moim zdaniem powinno się wprowadzić konkursy na wszystkie wysokie i niższe stanowiska stanowiska, oczywiście proponując równocześnie konkurencyjne w stosunku do rynku wynagrodzenia. Na tym zyskałaby legislacja w państwie. Ekspert IBnGR mówi, że jako prezes GUS zatrudniał młodych, zdolnych ludzi, których wysyłał za granicę na szkolenia, i po krótkim czasie ktoś ich z rynku podkupywał, a GUS nie miał możliwości ani narzędzi, aby ich zatrzymać.