Szefa resortu finansów obwiniono o bałagan w zarządzaniu finansami publicznymi, w konsekwencji czego doprowadził on do nadmiernego wzrostu zadłużenia i deficytu. Przypomniano też nieudolne – w ocenie opozycji – uporanie się z problemem OFE, bez zmian mających doprowadzić do zwiększenia konkurencyjności pomiędzy funduszami i obniżenia pobieranych przez nie prowizji. Podkreślano brak zdecydowanych działań zmierzających do obniżenia cen paliw.

– Rząd, mimo przykładów z Europy, nawet nie podjął próby obniżenia akcyzy, zasłaniając się brakiem możliwości prawnych – mówił Sławomir Kopyciński z SLD, które złożyło wniosek o wotum nieufności dla Jacka Rostowskiego. Opozycja miała także pretensje o brak podjęcia reformy KRUS oraz fakt, że Rostowski przerzucił odpowiedzialność za zły stan finansów publicznych na samorządy.

Za odwołaniem Aleksandra Grada w ocenie Dawida Jackiewicza z PiS przemawia brak dbałości o strategiczne dla kraju firmy. – Wniosek o udzielenie wotum nieufności został złożony, bo minister zapomniał, że jest ministrem Skarbu Państwa – wyjaśnił poseł. – Zachowuje się, jakby był ministrem ds. prywatyzacji. I to prywatyzacji postrzeganej jako sprzedaż publicznej własności. To skutkuje załamaniem się poparcia dla procesów przekształceń własnościowej.

Swoich ministrów bronił premier Donald Tusk. Przypomniał, że Polska z sukcesem uporała się z kryzysem, dzięki optymalnej drodze, jaką obrał rząd. Z kolei minister Rostowski stwierdził, że stan gospodarki był gorszy za rządów SLD, niż PO, bo bezrobocie było wyższe.

Wcześniej Komisja Finansów Publicznych i Komisja Skarbu Państwa odrzuciły wnioski o odwołanie ministrów. Taką rekomendację przedstawiono też posłom. Głosowanie nad udzieleniem wotów nieufności ma się odbyć dzisiaj. Ponieważ zarówno Platforma Obywatelska, jak i koalicyjne Polskie Stronnictwo Ludowe zapowiedziały, że będą głosować przeciwko wnioskom o odwołanie obu ministrów, jest praktycznie przesądzone, że zarówno Rostowski, jak i Grad zachowają stanowiska.