Polski rating na poziomie A- z perspektywą stabilną to doskonała ocena kredytowa w porównaniu z przechodzącymi przez kryzys krajami strefy euro – powiedział Torsten Hinrichs, dyrektor ds. Europy Północnej i rynków rozwijających się w S&P.
Hinrichs podkreślił, że 41 miejsce, jakie zajmuje Polska w globalnym rankingu konkurencyjności pokazuje, że kraj znajduje się na dobrej drodze, aby stać się dla atrakcyjnym dla inwestorów zagranicznych. – Inwestorzy na całym świecie szukają teraz atrakcyjnych okazji inwestycyjnych, porównując ryzyka związane z poszczególnymi gospodarkami – dodał. Zwrócił jednocześnie uwagę, że barierami w rozwoju polskiej konkurencyjnością jest infrastruktura, będąca w gorszej kondycji niż w przypadku innych krajów regionu. – Polska wciąż wymaga inwestowania w infrastrukturę i energetykę. W przypadku, kiedy słabną inwestycje publiczne, najistotniejsza jest aktywność na tym polu podmiotów prywatnych – powiedział.
Analitycy agencji przedstawili mocne i słabe strony polskiej oceny kredytowej. Do pozytywów zaliczyli możliwość prowadzenia niezależnej polityki monetarnej i płynny kurs walutowy. – To czynnik, dzięki któremu gospodarka może dostosować się do otoczenia zewnętrznego i stać się bardziej konkurencyjną – podkreśliła Leila Butt, dyrektor ratingów kredytowych i analityk na Polskę i kraje regionu w S&P. Pozytywnie oceniana przez agencję jest też gotowość do stopniowego zmniejszania deficytu fiskalnego. S&P prognozuje, że w przyszłym roku w relacji do PKB deficyt sektora general government wyniesie 2,5 proc., a gospodarka będzie się rozwijała w tempie 3 proc. Na ten rok agencja prognozuje wzrost PKB o 2,5 proc. – Wzrost będzie hamowany przez słabnącą dynamikę kredytów, a także mniejszą niż to miało miejsce w przeszłości elastyczność, jeśli chodzi o fiskalne manewry – wyjaśniła Butt.
Do słabych stron oceny kredytowej Polski należy przede wszystkim relatywnie wysoki dług publiczny w relacji do PKB. Agencja prognozuje, że dług liczony metodą unijną pozostanie powyżej 55 proc. PKB w tym i przyszłym roku, po czym spadnie do 53,9 proc. PKB w 2014 r. Leila Butt podkreśliła też fakt, że polski dług w dużym stopniu znajduje się w rękach inwestorów zagranicznych, co w przypadku, kiedy sytuacja gospodarcza w eurolandzie się pogorszy, grozi odpływem kapitału. Także sektor bankowy jest w dużej mierze zależny od finansowania zagranicznego. – Polska jest wyeksponowana na kryzys w Europie nie tylko poprzez kanał handlowy, ale też poprzez to, że wiele banków finansowanych jest przez spółki-matki w Europie – powiedziała Butt. Zwróciła też uwagę na wielkość zadłużenia zagranicznego ogółem, czyli nie tylko sektora publicznego, ale i gospodarstw domowych, firm i banków, a także sposób finansowania deficytu na rachunku bieżącym. – Znacznie lepszym niż przepływy kapitału portfelowego źródłem finansowania deficytu na rachunku bieżącym są bezpośrednie inwestycje zagraniczne. Dobrym znakiem jest to, że polskie rezerwy walutowe pokrywają całkowite zadłużenie krótkoterminowe, ale w przypadku szokowych wydarzeń na świecie może dojść do odpływu kapitału zagranicznego, co będzie miało konsekwencje do wzrostu gospodarczego i stanu finansów publicznych – tłumaczyła. Dodała, że istotnym zabezpieczeniem dla Polski jest dostęp do elastycznej linii kredytowej w Międzynarodowym Funduszu Walutowym.