Polska waluta w stosunku do euro była w poniedziałek najmocniejsza od lipca, a w stosunku do franka szwajcarskiego od stycznia 2015 r.
Jedno euro w poniedziałek można było kupić nawet za niespełna 4,23 zł, w porównaniu z 4,25 zł w piątek i 4,31 zł tydzień wcześniej. Z kolei frank kosztował nieco ponad 3,67 zł, w porównaniu z 3,74 zł przed tygodniem. Ten kurs nie był tak nisko, od kiedy w styczniu 2015 r. Szwajcarski Bank Narodowy (SNB) przestał bronić swojej waluty przed aprecjacją w stosunku do euro. Po tamtej zaskakującej decyzji SNB kurs franka skoczył przejściowo w pobliże 4,50 zł. Od tamtego czasu do kwietnia tego roku oscylował w pobliżu 4 zł.
Na początku miesiąca ankietowani przez „Parkiet" ekonomiści przewidywali, że w październiku za euro będzie trzeba zapłacić średnio 4,29 zł, po 4,27 zł we wrześniu. W całym IV kwartale kurs ten miał wynieść 4,27. Obecnie wygląda na to, że te prognozy były zbyt pesymistyczne. Co się zmieniło?
Ekonomiści Banku Ochrony Środowiska tłumaczą, że w minionym tygodniu zmniejszyły się obawy związane z referendum niepodległościowym w Katalonii. To pozytywnie wpłynęło na apetyt inwestorów na ryzyko, podobnie jak korzystne dane z globalnej gospodarki oraz niższy od oczekiwań odczyt inflacji w USA. Ten ostatni został przez inwestorów zinterpretowany jako sygnał, że tempo normalizacji polityki pieniężnej przez Fed będzie wolniejsze.