Jak oszacował wstępnie GUS, indeks cen konsumpcyjnych (CPI), główna miara inflacji w Polsce, wzrósł w listopadzie o 2,6 proc. rok do roku, po zwyżce o 2,5 proc. w październiku. Odczyt ten jest zgodny z przeciętnymi oczekiwaniami ekonomistów ankietowanych przez „Parkiet".
Choć w porównaniu do października inflacja nieznacznie przyspieszyła, pozostała niżej niż latem, gdy sięgała 2,9 proc. rok do roku.
Do listopadowego wzrostu inflacji przyczyniły się towary z kategorii żywność i napoje bezalkoholowe, które podrożały o 6,5 proc. rok do roku, po 6,1 proc. w październiku. Latem zwyżki cen w tej kategorii przekraczały 7 proc. rocznie.
Inflację tłumiły za to ceny paliw do prywatnych środków transportu, które zmalały o 5,5 proc. rok do roku, po zniżce o 4,7 proc. w październiku.
Większość ekonomistów oczekuje, że inflacja wyraźnie przyspieszy na początku 2020 r. Może wtedy zbliżyć się do 4 proc. pod wpływem wzrostu niektórych cen administrowanych (np. wywóz śmieci), ale też wzrostu cen żywności. Później jednak inflacja będzie stopniowo hamowała. W tym scenariuszu NBP, który ma za zadanie utrzymywać inflację w średnim terminie na poziomie 2,5 proc. rocznie, dopuszczając odchylenia o 1 pkt proc. w każdą stronę, nie będzie miał powodów, aby zmieniać stopy procentowe.