Początkowo wszystko szło dobrze. Indeks krajowych dużych spółek kontynuował środową zwyżkę, co dawało nadzieję na trzecią z kolei udaną sesję na GPW. Układ, jaki tworzył się od początku października, sugerował wyjście górą z konsolidacji, a to mogłoby zapoczątkować atak nawet w kierunku 3000 pkt. Jak na razie jednak popyt może się tylko obejść smakiem, bo wciąż nie doszło do ostatecznego wybicia lokalnych szczytów. Mowa tu o strefie wokół 2890 pkt., która nie poddała się kupującym także w czwartek. Pod koniec dnia WIG20 świecił nawet na czerwono, cofając się wraz z innymi indeksami w Europie. Krajowi inwestorzy nasłuchiwali oczywiście wystąpienia Adama Glapińskiego, prezesa NBP, po tym, jak w środę RPP – dość niespodziewanie – obcięła kolejny raz stopy procentowe. O ile WIG–banki pierwszą część sesji mógł zaliczyć do udanych, o tyle po południu indeks banków zniżkował już o 0,4 proc. przy rosnących obrotach. Na to, że oczekiwania co do kolejnych obniżek stóp umocniły się, wskazywały też notowania obligacji skarbowych. Oprocentowanie papierów dziesięcioletnich zniżkowało w czwartek o 4 pkt baz., do 5,45 proc. Zamknięcie na tym poziomie byłoby najniższym od ponad miesiąca.

Ciekawie było m.in. za naszą zachodnią granicą, gdzie DAX – po dwutygodniowym wzroście – postawił kropkę nad "i", ustanawiając rekord wszech czasów. Pod koniec dnia główny indeks niemieckiej giełdy jednak wracał w okolice zamknięcia ze środy. Otwarcie sesji w USA było z kolei lekko spadkowe. Nerwowo było  na rynku złota, które w dość krótkim czasie straciło 30 USD/oz.

Wracając do WIG20, powstrzymanie popytu w okolicach 2890 pkt może oznaczać utworzenie układu podwójnego szczytu, a to spore ostrzeżenie przed piątkową sesją. Oczywiście każdy sygnał, zwłaszcza jednodniowy, musi jeszcze zostać potwierdzony.