Jednym z głównych pytań, jakie zadają sobie dziś inwestorzy, jest kwestia tego, czy Fed nie czekał zbyt długo z obniżkami stóp procentowych i w efekcie tych decyzji gospodarka nie popadnie w recesję.
Spadki rozpoczęły dziś giełdy azjatyckie, na których efekty paniki inwestorów widać najmocniej. Japoński indeks Nikkei 225 stracił w ciągu zaledwie jednego dnia 12,4%. Spadkiem tym indeks finalnie wymazał wszelkie wzrosty, jakie japońska giełda zanotowała w tym roku i w efekcie od początku 2024 r. indeks znajduje się już na prawie 6% minusie.
Fatalna sesja na azjatyckich indeksach przeniosła się na Europę, gdzie każdy główny indeks zanotował ponad 2% spadek. Wyjątkiem pozostaje CAC40, który traci “jedynie” 1,6%, po nadrobieniu części straty w drugiej połowie sesji.
Inwestorzy zdecydowanie odwrócili się dziś w kierunku strategii “risk-off”, co przełożyło się na mocne spadki rentowności obligacji (rentowność 10-letnich obligacji niemieckich spadła do najniższej wartości od lutego).
Amerykańskie indeksy również zanotowały mocne tąpnięcie na otwarciu. S&P500 spadło o 3,6%, Nasdaq 100 5,4%, a Russell 2000 4,1%. Raport ISM okazał się częściowym promykiem nadziei dla inwestorów. Indeks ISM dla usług powrócił do wartości powyżej 50 pkt., wskazując, że być może sytuacja gospodarki Stanów Zjednoczonych nie jest jeszcze w tak opłakanym stanie, jaki obecnie inwestorzy wyceniają. Subindeks zatrudnienia również powrócił powyżej tej bariery, notując wartość 51,4 pkt (wobec 46,1 poprzednio). To może wskazywać, że amerykański rynek pracy trzyma się lepiej, niż wskazywały odczyty z poprzedniego tygodnia. W efekcie, mimo mocnej przeceny na otwarciu sesji, w pierwszych godzinach amerykańskiego handlu indeksy notują dynamiczne odbicia. Mimo to dalej znajdują się one poniżej cen zamknięcia z piątkowej sesji.