Chyba już śmiało można mówić o zakończeniu korekty na warszawskiej giełdzie. W ubiegłym tygodniu WIG20 zaliczył cztery wzrostowe sesje, a podczas każdej z nich wzrosty przekraczały 1 proc. Wisienką na torcie było to, co działo się na naszym parkiecie w piątek.
Od początku piątkowej sesji karty na naszym rynku rozdawały byki. Było jednak to zrozumiałe po wzrostach na Wall Street, a także po optymistycznych wynikach spółek technologicznych z USA. W efekcie już niedługo po starcie notowań WIG20 znalazł się ponad 1 proc. nad kreską. Byki wcale jednak nie zamierzały się zatrzymywać. Przed godziną 14 indeks największych spółek naszego parkietu rósł już ponad 2 proc. Mocno prezentował się także mWIG40, który przebił poziom 6000 pkt i ustanowił nowy historyczny szczyt. To także oznaczało nowy szczyt i pokonanie poziomu 80 tys. pkt przez wskaźnik WIG. W drugiej części dnia oczy inwestorów zwróciły się na Stany Zjednoczone. Napłynęły stamtąd kolejne mocne dane z rynku pracy, a to lekko zmąciło sielankową atmosferę. Skala wzrostów na GPW nieco przygasła, lekko osłabł także entuzjazm Amerykanów. Na ostatniej prostej znów jednak wszystko wróciło do normy i można było sobie zadawać tylko pytanie, jak duże będą wzrosty.
Ostatecznie WIG20 zyskał w piątek 1,9 proc. i zakończył dzień na poziomie 2350 pkt. W ciągu całego tygodnia urósł ponad 5 proc. i odkleił się od 2200 pkt. Teraz można już spoglądać w stronę szczytu obecnej hossy na poziomie 2380 pkt. Siła naszego parkietu na tle otoczenia tylko urealnia ten scenariusz.