To też miesiąc, w którym suma bilansowa Fedu zmalała, po raz pierwszy od 2021 r., poniżej 8 bln USD. A jeśli liczyć od szczytu z kwietnia 2022 r., bilans odchudził się już łącznie o cały bilion USD. Chociaż ta kuracja odchudzająca Fedu ma bezpośredni wpływ raczej na rynek obligacji, gdzie bank centralny przestał być ważnym źródłem popytu na rosnącą coraz bardziej podaż papierów skarbowych, to jednak nie pozostaje też bez wpływu (pośredniego) na giełdy. Nie jest bowiem przypadkiem, że redukcji bilansu towarzyszy równoległy spadek podaży pieniądza, a stąd już prosta droga do sytuacji na rynkach akcji.
W I połowie roku wydawało się, że rynki całkiem nieźle radzą sobie w warunkach „zacieśniania ilościowego” (QT). Jednak po przerwaniu marszu S&P 500 w kierunku rekordu z końcówki 2021 r. przez wspomnianą sezonową wyprzedaż widać, że chyba nie do końca QT pozostaje bez wpływu na sytuację. Świadczyć o tym może prosty fakt liczbowy – po raz pierwszy od okresu bezpośrednio po globalnym kryzysie finansowym 2008/09, S&P 500 tak długo przebywa poniżej wcześniejszego szczytu. Od rekordu minęły właśnie 22 miesiące.
Cała nadzieja w tym, że tradycyjny efekt sezonowy (udana końcówka roku) weźmie górę nad trudnymi warunkami monetarnymi i pozwoli S&P 500 na nowo przynajmniej zbliżyć się do rekordu.