Na przełomie minionego i obecnego tygodnia na rynkach finansowych pojawił się kolejny swojego rodzaju „czarny łabędź”. Nie było to wydarzenie tak zaskakujące jak na przykład pandemia ani – na szczęście – tak doniosłe, trudno jednak zakładać, że było przewidywalne. Mowa oczywiście o problemach amerykańskiego banku SVB. Reakcja władz była błyskawiczna i podjęcie decyzji upraszczał fakt, że mimo pewnych zaniedbań nie mieliśmy tam do czynienia z zawinionym przez samą instytucję upadkiem.
Przypadek SVB będzie miał wpływ na globalny system bankowy, wiele, zwłaszcza mniejszych, instytucji finansowych znajdzie się pod lupą i nie można wykluczyć, że zobaczymy kolejny „smartfon run” na bank. Z punktu widzenia rynków finansowych większe znaczenia ma jednak podejście Fed do tej sytuacji, Już teraz wiadomo, że 50-punktowa podwyżka na najbliższym posiedzeniu przestała być opcją, prawdopodobne jest, że podwyżki nie będzie wcale. Akurat ten scenariusz wynika z rynku kontraktów terminowych na Fed Funds. Jeszcze w piątek implikowana z tych kontraktów stopa Fed miała sięgnąć 5,5 proc. w czerwcu br. i pozostać na tym poziomie do końca roku. Wczoraj, po otwarciu rynków z kontraktów wynikało, że możliwa jest jeszcze jedna podwyżka o 25 pkt baz., a do stycznia 2024 nastąpią dwie obniżki po 25 pkt baz.
Przesunięciu w dół uległy także rentowności na dłuższych końcach krzywych dochodowości, aczkolwiek mniej niż przy bliższych terminach zapadalności.