Fed mówi jasno: forget the pivot

Na początku października przez rynki przetoczyła się kolejna fala nadziei, że amerykańska Rezerwa Federalna przyhamuje tempo zacieśniania polityki pieniężnej lub wykona mniej podwyżek stóp, niż zapowiada.

Publikacja: 21.10.2022 20:14

Fed mówi jasno: forget the pivot

Foto: parkiet.tv

Skutkowało to wyraźnym wzrostem optymizmu, falą wzrostu apetytu na ryzyko, zwyżkami cen akcji i spadkiem rentowności obligacji. Trwało to jednak bardzo krótko. Nadzieje umarły w ślad za publikacją solidnego raportu z rynku pracy USA za wrzesień oraz kolejnymi, utrzymanymi w jastrzębim tonie, wypowiedziami przedstawicieli Federalnego Komitetu Otwartego Rynku. Jednej z nich, moim zdaniem, warto przyjrzeć się bliżej.

Christopher Waller, bo to o jego słowach mowa, na początku miesiąca w odpowiedzi na pytanie o problemy płynnościowe na rynkach finansowych w USA i ewentualność podjęcia tej kwestii przez Fed stwierdził następująco: „Po całym tym łagodzeniu ilościowym, jakie wykonaliśmy, podnosząc rezerwy systemu finansowego, mamy obecnie więcej rezerw niż...” (i tu pada niezrozumiały, niestosowny wyraz). I dodaje, „posiadamy mechanizm, zwany reverse repo (RRP, jednodniowe depozyty składane przez podmioty komercyjne, głównie fundusze pieniężne, w banku centralnym pod zastaw obligacji skarbowych – przyp.), który opiewa dziś na 2,2 bln USD”. I precyzuje dalej Waller: „Otrzymujemy z rynku 2,2 bln USD płynności, której system nie potrzebuje. Trudno mi w tej sytuacji uwierzyć, że musimy robić cokolwiek w tej sprawie, jeśli można wziąć owe 2,2 bln USD i rozdysponować, jak tylko się zechce”. Konkluduje: „Dopóki nie zobaczę czegoś na kształt dramatycznych spadków na tym mechanizmie, będę stale odpowiadał: jest mnóstwo płynności, po prostu przestańcie lokować środki u nas”.

W kolejnej myśli w wypowiedzi Waller odnosi się do podobnych obaw związanych z rynkiem obligacji skarbowych. Wskazuje, że niska płynność nie wynika z głębszych problemów, lecz niedostosowania cen. W jego ocenie posiadacze obligacji stawiają zbyt wygórowane żądania; nie chcą obniżać cen, stąd nie ma chętnych do ich kupowania. I dlatego są relatywnie niskie obroty i mała liczba transakcji na rynku. Przytacza przy tym – dość karkołomną – analogię o rynku dyń w okresie tuż przed i po Święcie Dziękczynienia, gdy 31 października ruch jest ogromny, a dzień później kompletnie zanika. „Lecz z tego powodu nie zamierzam wkraczać i próbować naprawić rynek dyń” – ironizuje Waller. I zachęca: „Obniż cenę! Natomiast jeśli nie chcesz tego robić, znaczy, że dobrze ci z tym aktywem”.

Przytaczam te słowa tak szeroko, bo w mojej ocenie są one kwintesencją tego, jakie jest obecnie nastawienie większości przedstawicieli Fedu do polityki pieniężnej. Ma to i będzie miało szeroko zakrojone konsekwencje dla rynków. W najbliższym czasie nie ma mowy o zatrzymaniu cyklu podwyżek stóp. Tym bardziej o zwrocie. Celem nr 1 jest walka z inflacją. I dopóki Fed nie zobaczy trwałego obniżania się dynamiki CPI, zacieśnianie się nie zakończy, jakakolwiek byłaby krótkoterminowa reakcja Wall Street czy gospodarki.

Waller stawia w tym wywiadzie sprawę jasno. Jeśli zacieśnianie ilościowe i podwyżki stóp proc. powodowałyby w tym momencie problemy płynnościowe, rynek nie przerzucałby codziennie wielkiej ilości pieniędzy na rachunki Fedu. A zatem, jeśli Fed zbyt mocno przykręcił śrubę, bankierzy chcą zobaczyć, że środki z mechanizmu Reverse Repurchase Programme (wspomniane reverse repo, RRP) wracają do banków. To pierwszy krok w poprawieniu płynności w systemie. Jeśli tego nie ma, niepotrzebny jest tzw. pivot.

Fed mówi tak nie bez kozery. I ma rację. Banki komercyjne narzekają na pogarszającą się kondycję płynnościową, ale w żaden sposób nie konkurują o dodatkowe środki. Gdyby zaproponowały stawki lokat wyższe niż RRP, niejeden fundusz zdecydowałby się na dłuższy, ale atrakcyjniejszy depozyt w danym banku zamiast w Fedzie. Tymczasem średni poziom oprocentowania depozytów w USA to 0,2 proc. w skali roku! Takie stawki utwierdzają Wallera i innych w przekonaniu, że płynności jest aż nadto, a problem jest wyimaginowany.

Swoją wypowiedzią przedstawiciele Fedu dają bankom do zrozumienia, że muszą podnieść oprocentowanie lokat (skąd my to znamy?), bo to zamrozi część środków prywatnych, przez co ograniczy popyt i inflację. Ponieważ to, jak wspomniałem, jest aktualnie nadrzędnym celem. Nie jest nim poziom indeksu S&P 500, nie tempo wzrostu PKB, nie zyski firm, ale trwały, wyraźny spadek CPI. Podpowiada mi to, że podwyżki w USA będą dokonywane co najmniej na kolejnych trzech–czterech posiedzeniach, a obniżek stóp w 2023 r. możemy się nie doczekać. Ze wszystkimi tego konsekwencjami dla decyzji inwestycyjnych.

Giełda
Big-Tech napędza międzynardowe giełdy
Giełda
Kolejny tydzień w konsolidacji
Giełda
Zdecydowany kontratak kupujących
Giełda
G&R na mWIG40?
Giełda
Byczy szturm na koniec tygodnia na GPW
Giełda
Sezon wynikowy otwarty