Pierwsza próba przełamania tej linii obrony byków zakończyła się niepowodzeniem niedźwiedzi. W sukurs przyszły dane z USA. Indeks aktywności gospodarczej w rejonie Filadelfii (Philadelphia Fed Index) wystrzelił w górę z -22,6 pkt w maju do -2,2 w czerwcu.
Ponieważ znane są już podobne dane dla rejonu Nowego Jorku (tu nastąpił spadek z -4,55 do -9,41) można dokonać wstępnego oszacowania czerwcowej wartości wskaźnika ISM Manufacturing obrazującego ocenę koniunktury w całych Stanach Zjednoczonych. Prosty model daje odczyt na poziomie 47,5 (a więc już na poziomie historycznie spójnym z minimalnie dodatnim tempem wzrostu PKB w USA), ale ponieważ ta metoda od września przeszacowywała rzeczywiste wartości ISM o średnio 3 punkty, więc zapewne aż taki optymizm byłby obecnie nieco przesadzony.
Równocześnie najnowsze dane na temat indeksu wskaźników wyprzedzających liczonego dla USA przez Conference Board ujawniły największy miesięczny skok w górę dynamiki rocznej tego wskaźnika od 2004 roku (w przypadku tego wskaźnika średnie wyprzedzenie w stosunku do zmian dynamiki PKB w USA od 1990 roku wynosiło 4 miesiące). Gdyby jeszcze ktoś miał wątpliwości, amerykański Departament Pracy poinformował o najsilniejszym od listopada 2001 spadku liczby wniosków o zasiłek z tytułu bezrobocia. Za pomocą 4-tygodniowej średniej z "jobless claims" można było wytłumaczyć 64 proc. zmienności PKB w USA w okresie minionych 40 lat. Dla danych od 1990 roku ta zależność jest nieco słabsza (56 proc.), a wyprzedzenie wynosi średnio 8 tygodni.
Prosty, lecz bardzo dokładny w okresie minionego roku model dynamiki PKB w USA oparty na tych danych o liczbie bezrobotnych jednoznacznie informuje, że gospodarka USA minęła apogeum recesji w ostatnim tygodniu kwietnia, a za 2 miesiące dynamika roczna PKB będzie wynosiła około -1,2 proc. w porównaniu z -2,5 zanotowanymi w I kwartale. Przy tym tempie poprawy gospodarka USA powinna zacząć wykazywać w porównaniach rocznych dodatnie tempo wzrostu PKB mniej więcej w październiku.
Na razie więc wszystko wskazuje, że z pogrzebu amerykańskiej gospodarki znowu nic nie wyszło. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze. Można oczekiwać, że w reakcji na obecną recesję rządy wielu krajów świata zdecydują się na podwyżki podatków (rząd USA może np. wprowadzić VAT). Takie podwyżki w 2010 roku powinny zadziałać podobnie jak rekordowa podwyżka VAT w Niemczech ze stycznia 2007 czy analogiczny ruch w Japonii z kwietnia 1997. Z następną globalną recesję będziemy więc mieli zapewne do czynienia już w 2011 roku.