Trudno jednak na poważnie brać taką sesję, na której ponad połowa obrotów przypada na końcową fazę sesji.
Co przy tym ciekawe, piątkowy ruch w górę nastąpił po dotarciu WIG do silnego wsparcia, jakim jest blisko 4-miesięczna linia trendu zwyżkowego. Można było się spodziewać więc, że w oparciu o nią dojdzie do odbicia. Tak też się stało. Nie zmienia ono jednak przekonania, że ostatnie sesje są elementem procesu odwracania wzrostowej tendencji.Widać wyraźnie zakończenie etapu, w którym inwestorów zadowalało jedynie to, że sytuacja gospodarcza nie będzie się pogarszać tak mocno, jak dotąd. Byśmy mogli obserwować dalsze zwyżki na rynkach akcji, potrzeba wzrostowych tendencji, a nie jedynie ograniczenia skali spadku wskaźników gospodarczych.
Jednocześnie z każdym dniem coraz bardziej uwagę będą przyciągać oczekiwania dotyczące wyników amerykańskich spółek za II kwartał tego roku. Ostatnie tygodnie przynoszą niewielki wzrost optymizmu analityków w tej kwestii. Przez cztery ostatnie tygodnie prognozy spadku zysków zostały obniżone o około 1 pkt proc., do mniej więcej 33 proc.W podobnej skali zmniejszyły się szacunki obniżki zysków w III kwartale (teraz spodziewany jest spadek o 21,7 proc. r./r., a bez firm finansowych o 29,1 proc.). Zauważalne zmiany mają natomiast miejsce w przypadku prognoz ekspertów na trzy ostatnie miesiące tego roku. Łączny zarobek przedsiębiorstw ma się zwiększyć o 61,5 proc. (cztery tygodnie temu liczono na 66,6 proc.), bez spółek finansowych mamy mieć spadek o 9,2 proc. (8,5 proc.).
Trudno w takich prognozach dopatrzeć się przekonania o nadchodzącym ożywieniu gospodarczym. Warto przy tym wziąć pod uwagę, że w tym samym czasie nadal poprawiał się bilans spółek rewidujących prognozy. W pierwszym tygodniu czerwca 4-tygodniowa suma rewizji w górę i w dół była najwyższa od lipca 2008 r., czyli momentu, kiedy trend spadkowy na amerykańskim parkiecie zaczął nabierać dużego tempa.Można tym samym zakładać, że możliwości wspierania rynku z tej strony są na wyczerpaniu. Trzeba raczej liczyć się z osłabianiem nastrojów w efekcie pogorszenia się proporcji między firmami rewidującymi prognozy w górę i w dół.
W dalszym ciągu koniunktura giełdowa w dużym stopniu zależy od wyobrażeń inwestorów co do skali ożywienia gospodarczego w II połowie tego roku. Widać przy tym znaczenie przepływów kapitału. Wystarczyło, by napływy w ostatnich dniach do funduszy akcji z rynków wschodzących przyhamowały, by emerging markets straciły swój blask. Ten proces powinien się nasilić.Tym samym wsparcie w strefie 30,5-31 tys. pkt dla WIG-u, mimo udanej piątkowej sesji, wcale nie jest bezpieczne.